Na imprezie obecny był sam Jarosław Kaczyński. Firmował swoją twarzą to karkołomne przedsięwzięcie.
— To jest nagroda, która można powiedzieć się należała, bo to jest osoba, która wniosła w tym ostatnim okresie naprawdę bardzo dużo, jeśli chodzi o podjęcie się i przeprowadzenie tej wielkiej przemiany — stwierdził bezczelnie prezes PiS. — Niewykluczone, że Julia Przyłębska stanie przed nowymi wyzwaniami. — Jestem pewien, że pani prezes da sobie z nimi radę, nawet jeśli będą bardzo trudne.
Przemówił również naczelny komunistożerca Bronisław Wildstein: — Obecna prezes w przeciwieństwie do swojego poprzednika, nie uczestniczy w rozgrywkach partyjnych. Zerwała z bizantyjskim stylem, który prezentowali jej poprzednicy. Wybór Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego to początek odbudowy wymiaru sprawiedliwości w Polsce.
Każdego człowieka, który jako-tako orientuje się w sytuacji, w jakiej znalazła się polska praworządność, zemdli, kiedy usłyszy tę falę hipokryzji. Przyłębska objęła stanowisko przewodniczącej po Andrzeju Rzeplińskim jako nominatka PiS, wepchnięta do składu sędziowskiego siłą politycznej buty rządzących. Po wielu nocnych, dramatycznych posiedzeniach, partia Kaczyńskiego przepchnęła szkodliwą ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, czyniącą z niezależnych sędziów swoich najemników. Julia Przyłębska, nazywana też panią Wolfgangową (od pseudonimu, który miał jej mąż ambasador w czasach PRL, będąc tajnym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa), jest ostatnim człowiekiem, który komukolwiek kojarzy się z wolnością i niezawisłością.
Ale nie pierwsze to kuriozum w historii nagrody przyznawanej przez prawicowego wydawcę. W 2016 laureatem został Jarosław Kaczyński, a 2015 — prezydent Andrzej Duda. Tytuł otrzymali również: historyk IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk oraz pisarz i (nadworny pisowski) poeta Jarosław Marek Rymkiewicz.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.