Rozmowa korespondenta radia Sputnik Leonida Sigana z politykiem i publicystą profesorem Adamem Wielomskim.
— Premier Mateusz Morawiecki zakończył oficjalną wizytę w Berlinie i swój udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Premier, jak można wnioskować z jego wypowiedzi dla „Die Welt", pokładał wielkie nadzieje w rezultatach tej wizyty. Reperkusje w mediach są dość powściągliwe. Jędrzej Bielecki w „Rzeczpospolitej" pisze, że w czasie wizyty nie doszło do przełomu, żadna sprawa nie została załatwiona, nie udało się nawet doprowadzić do istotnego zbliżenia poglądów w jakimś obszarze. Tytuł w „Wyborczej" — „Dużo uśmiechów, mało konkretów". Jak Pan profesor ocenia wizytę premiera Morawieckiego?
To, że ta wizyta odbyła się zaraz po dwóch ważnych wystąpieniach Sigmara Gabriela i później Angeli Merkel, popierających Polskę w sporze z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi jest potwierdzeniem zmiany geopolitycznej, zmiany polityki międzynarodowej Polski z kierunku amerykańskiego na zachodnioeuropejski, szczególnie na niemiecki. Ale trudno też oczywiście oczekiwać, żeby tego typu jednorazowa wizyta miała się zakończyć jakimiś wielkimi porozumieniami.
— Jednym z nader ważnych tematów tej wizyty był stosunek rozmówców do projektu Nord Stream-2. Morawiecki: jest to projekt polityczny, Merkel: uważamy, że jest to projekt gospodarczy. Czy należy z tego wysnuć wniosek, że wszystkie starania Polski o jego zablokowanie spaliły na panewce?
— To, że polskie próby zablokowania Nord Stream spalą na panewce było już wiadome od paru lat, także trudno przypuszczać, aby w tej chwili, kiedy ten projekt jest już tak zaawansowany, Niemcy mogły się z niego wycofać. Polska, w moim przekonaniu, zaprzepaściła wszystkie szanse na to, aby to nasz kraj był krajem tranzytowym. W momencie, w którym nie zgodziła się na to, aby ten gazociąg szedł przez Polskę, stawiając problem Ukrainy, aby ona w tym przedsięwzięciu partycypowała.
Polska oczywiście już dawno pogodziła się z tym, że Nord Stream będzie. Zbyt dużo w naszym kraju powiedziano na ten temat przeciw — porównywano to do IV rozbioru Polski, nowego Paktu Ribbentrop-Mołotow itd. — aby można się było w tej chwili z tej sprawy wycofać i uznać, że to się już po prostu stało. Polska będzie werbalnie wetować ten projekt, bo nie ma już w tej chwili innego wyjścia, ale myślę, że tak naprawdę strona polska jest już z tą sprawą dawno pogodzona.
— A teraz o sprawach wizerunkowych. Czy wypowiedź premiera Morawieckiego na jednym z paneli Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa na temat Holokaustu poprawiła ten wizerunek na arenie międzynarodowej, czy też wręcz odwrotnie?
Druga możliwa interpretacja jest taka, że Mateusz Morawiecki zrobił to świadomie i celowo, w porozumieniu z ośrodkami kierowniczymi polskiej partii rządzącej, po to, aby zademonstrować, że Polska się nie ugnie przed nagonką medialną ze strony Izraela, Stanów Zjednoczonych, wielkich amerykańskich gazet i mediów i potwierdza twardo swoje stanowcze „nie" odnośnie całej fali oskarżeń, wysuwanych pod adresem Polski. Na to pytanie nie znajduję w tej chwili odpowiedzi.
Powiedziałbym w ten sposób: wypowiedzi różnych polityków Prawa i Sprawiedliwości są dosyć wstrzemięźliwe, odnoszę wrażenie, że sami nie wiedzą, jak do końca na to zareagować. Trzeba obserwować to, co się będzie działo dalej. Czy pan premier Morawiecki się ze swojej wypowiedzi wycofa, czy też przeczytamy za parę dni jakiś wywiad Jarosława Kaczyńskiego w jednej z gazet, w którym powie, że Polska ma swoje stanowisko i nie ulegnie.