— Jak Pan ocenia już ponad roczne sprawowanie władzy przez Donalda Trumpa na stanowisku prezydenta USA?
Uważam, że gdyby Trump pozostał wierny swoim poglądom i nawiązywał inne niż obecne stosunki z Rosją, nakazał wycofać amerykańskie wojska i nie zaostrzać sytuacji — nikt by go po prostu nie tolerował i mogłoby się coś wydarzyć.
— Niejednokrotnie mówił Pan, że teraz, kiedy terytorium Syrii kontroluje tak wiele państw, dla samych Syryjczyków zostało niewiele. Jak Pan sądzi, czy są szanse, że siłom rządowym uda się odzyskać kontrolę nad krajem?
— Na przedmieściach Damaszku we Wschodniej Gucie trwa kampania wojskowa, którą zachodnie media porównują do Srebrenicy, do tego, co wydarzyło się w Bośni. Jak cała ta sytuacja jest przedstawiana na Zachodzie? Czy Amerykanie wiedzą, co tam się naprawdę dzieje?
— Myślę, że w pewnym stopniu może to być dobra wiadomość… Jak Pan przecież wie, wyzwolenie Aleppo rozpatrywano jako odzyskanie syryjskiego terytorium, wielu ludzi wróciło do swoich domów. Wszyscy mówili, że „prezydent Syrii Asad chce zabijać Syryjczyków i truć ich gazem", tym niemniej wszyscy ci ludzie wrócili po tym, jak skończyły się działania wojenne.
Tak więc możliwe, że jest to jeden z ostatnich „przyczółków" antysyryjskich sił, przynajmniej dla tej części Syrii, gdzie wpływ Asada jest większy…
— Od ostatnich kilkudziesięciu lat prowadzimy politykę, skierowaną na to, aby być dominującą potęgą. Wywieramy presję na ludzi — jeśli robią to, co mówimy, wysyłamy im więcej pieniedzy, ponieważ sami możemy drukować światową walutę.
A jeśli nas nie słuchają, to musimy wówczas brać udział w niewielkiej agresji i bombardować. Od pierwszego dnia, kiedy to wszystko zaczęło się jeszcze w 1998 roku, opowiadałem się przeciwko sankcjom wobec Iraku, mówiłem, że może to doprowadzić do wojny.
— Odnośnie kwestii dostępu do broni: powiedział Pan, że ci, którzy domagają się, aby broń została odebrana przeciętnym obywatelom milczą, kiedy mowa jest o władzy, strzelającej do niewinnych ludzi. Jak Pan myśli, dlaczego tak się dzieje?
— Ponieważ są zwolennicy władzy autorytarnej, którzy uważają, że broń należy do rządu. Są i ci, którzy wierzą w wolne społeczeństwo i mówią, że obywatele muszą posiadać broń i że rząd powinien bać się ludzi.
Nie oznacza to, że państwo nie powinno mieć możliwości obrony: ludzie po prostu zasługują na broń, ponieważ koniec końców problem, który istnieje od zawsze dotyczy nadużyć ze strony rządu, wymierzonych w wolność obywateli.
Spójrzcie, do czego służy broń w rękach naszego rządu — dlaczego nie martwi nas to, że tylu niewinnych ludzi ginie z powodu naszych bomb i naszej ingerencji w życie innych narodów w różnych krajach?
Tam zabitych jest o wiele więcej, niż w strzelaninach w szkołach. Nie oznacza to jednak, że nie interesują mnie szkoły, jednak ci, którzy mają takie poglądy, nie powinni być tak niekonsekwentni w swoich argumentach.
