Chodzi między innymi o podjęcie protekcjonistycznych kroków i przywrócenie „sprawiedliwości w handlu". W rozumieniu Trumpa jest to likwidacja lub zminimalizowanie ogromnego deficytu handlowego (który wynosi 800 mld dolarów lub ponad 20% ogólnego obrotu towarowego USA).
Nowe taryfy Trumpa wywołały bardzo ostrą reakcję w Europie. Unia Europejska próbowała pójść najpierw w ślady Meksyku i Kanady i przekonać USA, by wykreśliły ją z listy państw, objętych nowymi przepisami. Akcentowano przede wszystkim „braterską więź", łączącą dwa kontynenty. „Umieszczanie na tej liście Europy jest niewłaściwe. Jesteśmy przyjaciółmi, sojusznikami, współpracujemy ze sobą i nie możemy stanowić zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Tak więc mamy nadzieję, że zostaniemy z niej wykreśleni" — powiedziała komisarz europejska ds. handluCecilia Malmström.
Nacisk powinien być na początku niewielki, aby pokazać, że są to poważne zamiary. Trump sięgnął w tym celu po cło na produkty ze stali. Jednak nie ma zamiaru na tym poprzestać i planuje wprowadzenie ceł importowych na samochody. Unia Europejska policzyła już, że w przypadku 35-procentowych stawek roczne straty europejskich producentów samochodów wyniosą 17 mld dolarów.
Europa ma jednak zamiar walczyć. W Brukseli przygotowano już listę amerykańskich towarów, na które może zostać nałożone cło (ich udział w ogólnym eksporcie USA do UE wynosi 8,2 mld dolarów lub 3%). Co ciekawe produkty te nie były brane „z sufitu". Europejczycy kierują się swoją logiką, opierając się na specyfice procesu podejmowania decyzji w Stanach Zjednoczonych.
Siedziba Harley-Davidson znajduje się w Wisconsin — rodzimym stanie spikera Izby Reprezentantów Paula Ryana. A w Kentucky został wybrany lider większości republikańskiej w Senacie USA Mitch McConnell. Z racji specyfiki procesu wyborczego w Ameryce, duże straty, poniesione przez firmy z tych stanów bez wątpienia obniżą szanse reelekcji obydwu Republikanów, a Paul Ryan będzie ubiegać się o ponowną kadencję już w tym roku. I nie są oni jedynymi „ofiarami".
Rozpoczynającą się w zachodnim świecie wojnę handlową z zainteresowaniem obserwują kraje trzecie. I nie tylko dlatego, że również one mogą w niej ucierpieć. Na ich oczach niszczony jest jeden z kluczowych liberalnych mitów — o imperatywie globalnego wolnego handlu.
Globaliści są oczywiście oburzeni inicjatywą Trumpa. „Nie ulega wątpliwości, że ryzyko eskalacji sytuacji, tworzenia barier handlowych na całym świecie obecnie wzrosło" — powiedział dyrektor generalny Światowej Organizacji Handlu (WTO) Roberto Azevedo. „Jeśli pójdziemy tą drogą, wrócić do poprzedniego stanu będzie bardzo trudno. Zasada «oko za oko» doprowadzi nas do ślepoty i wprowadzi świat w głęboką recesję" — podkreślił.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.