Żaden naród nie może tego ścierpieć, więc czasem przez wieki walczy o niepodległość, a gdy ją już sobie wywalczy okazuje się, że jego własny rząd go sprzedaje temu samemu lub innemu najeźdźcy. Ten drugi okres nazywamy neokolonializmem.
Faktycznie do zakończenia drugiej wojny światowej w 1945 roku, poza Europą niewiele było krajów naprawdę niepodległych na świecie, ponieważ obok Anglii kolonie, dominia i protektoraty posiadały takie państwa europejskie jak Francja, Niemcy, Hiszpania, Portugalia, Holandia i Włochy.
Kolonializm rodzi się z najohydniejszej ludzkiej cechy jaką jest chciwość wraz z jej licznymi pochodnymi, jak pazerność, zaborczość, nieuczciwość, zakłamanie, złodziejstwo, oszustwo, przekupstwo, krzywoprzysięstwo, zanik ludzkich uczuć itd. Na temat kolonializmu napisano wiele tomów, zaś w bibliotekach można znaleźć setki tysięcy książek w taki lub inny sposób nawiązujących do sytuacji ludzi w krajach kolonialnych. W wielu z nich można znaleźć fragmenty, które jeżą włosy na głowie i u co bardziej emocjonalnych czytelników wzbudzają chęć natychmiastowego odwetu.
Dopóki mieszkałem w Polsce, moje pojęcie o Anglikach było bardzo mgliste i dokładnie zgadzało się z obrazem, jaki utarł się w świadomości większości Polaków. Anglika widzi się jako nobliwego blondyna z małym płowym wąsikiem, siedzącego o 5-tej po południu w klubie i popijającego herbatę. Taki Anglik jest również znany z powieści kryminalnych Conan Doyla, przedstawiających dwóch dystyngowanych dżentelmenów, Sherlocka Holmesa i doktora Watsona. Wielu z nas pamięta również Beatlesów, miłych długowłosych chłopców z Liverpoolu.
Jeśli ten tekst przeczytają ci Polacy, którzy w takich lub innych okolicznościach zetknęli się z prawdziwymi Anglikami z racji chociażby wyjazdu na Wyspy Brytyjskie do pracy, wielu z nich przyzna mi prawdopodobnie rację, że Anglicy są narodem bardzo specyficznym i nie dziwota, że stać ich na różne rzeczy opisane w mojej książce.
Zagarnięcie jednej czwartej świata odbyło się „ogniem i mieczem" w dosłownym tego słowa znaczeniu, chociaż w istocie miecz — który służy do walki wręcz i tym samym daje pewne szanse przeciwnikowi — został zastąpiony wielostrzałowym, szybkostrzelnym sztucerem, który przeciwnikowi uzbrojonemu w dzidę, kij, kamień lub łuk, nie daje żadnych szans.
Encyklopedyczne definicje mówią, że kolonializm przysparzał bogactw metropoliom i powodował wzrost dobrobytu ich mieszkańców, co wygląda na bezczelną apoteozę kolonializmu pisaną przez ludzi, którzy sami niewiele widzieli, niewiele wiedzą, zaś ich definicje są jedynie kompilacjami tego co napisali inni.
Prawda wygląda zupełnie inaczej. Kolonie brytyjskie wzbogacały brytyjskich kapitalistów oraz skarb królewski, który ściągał z nich lichwiarskie podatki, inspirując do jeszcze większej zaborczości i szukania następnych krajów bogatych w surowce. Brytyjskie społeczeństwo nie miało z kolonii żadnych korzyści, zaś po wprowadzeniu mechanizacji w pierwszej połowie XIX w, szumnie nazwanej „rewolucją przemysłową", straciło również wiele miejsc pracy. Nawet jednak ci, którzy pracę mieli, przymierali głodem, ponieważ ceny rosły, a płace nadal stały w miejscu, niezależnie od bogacenia się właścicieli fabryk.
Ponowne odkrycie Ameryki przez Kolumba wzbudziło w podupadającej Hiszpanii żądzę złota, zaś każda kolejna wyprawa konkwistadorska tylko ją wzmacniała. Znaleziono na Ziemi krainy, gdzie naczynia kuchenne i inne przedmioty codziennego użytku były ze złota, co kolonizatorów utwierdzało w przekonaniu o prymitywizmie krajowców, którzy nie znali wartości tego kruszcu i lekkomyślnie marnotrawili to, co w Europie z szacunkiem i pietyzmem nosili na sobie najbogatsi.
Jakie bestialstwo towarzyszyło odbieraniu tych bogactw pokojowo nastawionym krajowcom, ukazują liczne publikacje na temat masakr Azteków, Majów, Tolteków i Inków. Wszystkie chwyty były dozwolone i cel uświęcał środki — celem zaś było złoto, więcej złota i jeszcze więcej złota.
Ostatnio oglądam serię filmów opartych na cyklu powieściowym Agaty Christie, pt. „Miss Marple". Tytułowa postać to staruszka o genialnym umyśle, wyjątkowej spostrzegawczości, zdolności kojarzenia i analizowania faktów. Oczywiście rozwiązuje wszystkie zagadki kryminalne ku zazdrości lokalnego inspektora policji. Filmy kręcone są w pięknej scenerii angielskiego miasteczka, w starych zamkach i wiktoriańskich domach, zaś dla wielu aktorów są one okazją do zagrania ostatnich ról w życiu jako niesamowicie bogaci, starzy ludzie.
Wyglądają tak, jak to sobie wyobrażamy w Polsce: płowy wąsik, elegancki garnitur, w domu antyki i kosztowne bibeloty, pielęgniarka, służba, kamerdyner i naturalnie szerokie znajomości wśród takich samych jak oni. Prawie każdy ma stopień co najmniej pułkownika, reszta zaś swoje majątki zdobyła lub odziedziczyła dzięki działalności kolonialnej swojej lub jakiegoś przodka.
Jednak jest jedno pytanie, które jak bumerang ciągle powraca. Czy angielska królowa i cała reszta „royalty" (czyt. pasożytów), zdaje sobie przez chwilę sprawę, jak te bogactwa są przesiąknięte krwią, łzami i potem zniewolonych ludzi? Jak oni mogą spać w nocy i spokojnie umierać?
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.