Oceniając zmianę warunków, jako naruszenie układu, niektórzy członkowie UE już poskarżyli się na Belgrad, a Komisja Europejska na początku roku zwróciła się do serbskiego Ministerstwa Ochrony Środowiska z żądaniem natychmiastowego przeprowadzenia spotkania w tej sprawie. Ponieważ spotkanie na razie się nie odbyło, Komisja Europejska rozpoczęła procedury, które przewidują wprowadzenie ceł na część serbskich produktów rolnych. Mogą one wejść w życie już za miesiąc. Centrum Integracji Europejskiej Izby Przemysłowej Serbii odrzuciło prośbę Sputnika o komentarz w tej sprawie, podkreślając jedynie, że poszukiwane jest rozwiązanie.
Jak podkreślił, greckie MSZ wysłało do Belgradu „non paper" dokument, w którym stwierdzono, że zapytanie wysłano na wniosek firmy Inos Balkan, która należy do greckiej Anamet. Wyjaśniając, co nie spodobało się Grekom, Blazic przypomniał, że w Serbii pojawiła się firma, która przetwarza odpady w kraju.
— Dopóki nie mieliśmy możliwości przetwarzania, naturalne było eksportowanie złomu. Surowiec był przetwarzany w innych krajach. Ale zwiększyliśmy możliwości naszych firm i musimy przestrzegać ustawy o ochronie środowiska naturalnego — powiedział Blazic. Jak podkreślił, złom należy przekazywać do przetworzenia do najbliższego przedsiębiorstwa. Sekretarz zapewnił, że Serbia nie naruszała i nie zmieniała ustawy, a zmieniła jedynie instrukcję, która nie zawiera żadnych zakazów ani oznak protekcjonizmu.
Czyli Serbia faktycznie dawała w prezencie firmom z Unii Europejskiej około 120 mln euro, czyli 10 razy więcej niż wysokość środków przewidzianych jako podstawowe w celu zwiększenia wskaźnika urodzeń w Serbii.
Teraz, gdy to źródło dochodu zostało zablokowane, zaczęło się mówić o „naruszeniu zasad wolnego handlu". Oznacza to, że UE może dbać o interesy swoich przedsiębiorstw, a Serbia nie może tego robić.
Zniesienie autonomous trade measure kosztowałoby Serbię co najmniej 20 mln euro rocznie. Ale pytanie brzmi, co w ostatecznym rozrachunku jest gorsze: utrata udziału w rynku ze względu na spadek konkurencyjności serbskich rolników czy oddawanie złomu firmom z UE? Zwłaszcza jeśli uwzględnimy, że Serbia ma gdzie wysyłać jabłka, śliwki, grzyby, brzoskwinie, truskawki, kukurydzę i inne towary. Przecież nikt nie wycofywał się z umów o wolnym handlu między Belgradem a Rosją i Turcją.