Firma na swojej stronie internetowej zachęca: „Lubimy pomagać naszym klientom. Dzięki 5-letniemu doświadczeniu i sukcesom w tej dziedzinie oferujemy maksymalnie bezproblemową obsługę. My cenimy Twój czas, więc oferujemy szybkie rozwiązanie, jednocześnie zapewniając Twój komfort. Zostaw nam swoje problemy i nadal ciesz się bardziej przyjemnymi rzeczami! (pisownia oryg. — red.)".
Konsultantka ze wschodnim akcentem przedstawiła ofertę firmy i wyjaśniła szczegółowo, co trzeba zrobić, aby ponownie stać się posiadaczem prawa jazdy. Klient ma do wyboru kilka pakietów usług, różniących się od siebie ceną. Jeśli wybierzemy najtańszy pakiet za 1000 euro staniemy się posiadaczem prawa jazdy wydanym… na Krymie w 2014 roku. Wszystko oczywiście w trybie online, od drzwi do drzwi.
Łatwe i przyjemne, prawda?
Dziennikarka wyjaśniła, że po zakończonej rozmowie otrzymała szczegółową ofertę firmy na maila z danymi do przelewu i informacją, że jeśli zdecyduje się na ich usługi to zaliczka wynosi 20%. Reszta sumy po otrzymaniu dokumentu.
Sprawa turystyki prawojazdowej została zgłoszona na policję, jednak funkcjonariusze poinformowali, że tak naprawdę to, że ktoś obiecuje klientowi coś przez telefon nie świadczy o tym, że swoją obietnice spełni. Nadal są to tylko słowa.
Dodano również, że nawet jeśli polski kierowca, który stracił dokument zdobędzie nielegalnie ukraińskie prawo jazdy to podczas pierwszej kontroli policyjnej funkcjonariusz zobaczy wszystko w systemie.
Tymczasem firma chwali się, że wśród jej klientów są nawet przedstawiciele rządu, a o braku porażek świadczą tysiące zadowolonych klientów.