„Byliśmy w piwnicy. Mama powiedziała mi, że dzisiaj nie ma nic do jedzenia, będziemy jeść dopiero jutro. Usłyszeliśmy krzyk na ulicy: „Chodźcie do szpitala". Pobiegliśmy do szpitala i tuż po wejściu zostałem schwytany i zaczęto mnie polewać wodą. Następnie położyli nas do łóżka z innymi ludźmi" — powiedział chłopak na antenie telewizji Rossiya 24.
Korespondent wojskowy telewizji Jewgienij Poddubnyj podkreślił, że chłopak został zmuszony do udziału w zdjęciach.
„Chłopak nie miał nic do jedzenia, za te zdjęcia zaproponowali mu ryż, daktyle i ciastka" — powiedział.
Słowa Hasana potwierdził także jego ojciec, który dodał, że w mieście nie było żadnego ataku chemicznego.
„Kiedy dowiedziałem się, że dziecko znajduje się w szpitalu, urwałem się z pracy i pobiegłem tam. Nie było żadnej broni chemicznej. Paliłem na ulicy, nic nie czułem. Wszedłem do szpitala i zobaczyłem swoją rodzinę. Rebelianci dali za udział w tych zdjęciach daktyle, ciastka, ryż i wszystkich odpuścili do domu. Moje dziecko czuło się doskonale" — powiedział w wywiadzie dla telewizji ojciec chłopaka.