Niestety, obok systemu demokracji partyjno-telewizyjnej, której rytm nadają całodobowe serwisy informacyjne — mamy też już sterowany mediami i… sterujący mediami, sprzężony z całym tym cyrkiem system prawny.
Oto nawet obrona i reprezentacja w postępowaniach karnych i administracyjnych — służyć mają jedynie atrakcyjnemu wypadnięciu przed kamerami, zaś równocześnie kopiści nazywający się „dziennikarzami" — gotowi są powtórzyć każdą bzdurę, byle ładnie opakowaną przez miłą im opcję polityczną.
NIE MOŻE BYĆ WINNY, BO JEST z PO!
Otóż ja na pewno z PiS-u nie jestem, ale czytać umiem, także ustawy i widzę, że do złamania prawa oczywiście doszło.
I czy ktoś lubi Żuka, nie lubi PiS-u czy na odwrót — to naprawdę niczego w tym zakresie nie zmieni…
KTÓRY ROMAN JEST NAJGŁUPSZYM ADWOKATEM W POLSCE?
W skali kraju podobne sprzężenie medialne widać w sprawie Gawłowskiego. Poznasz głupiego po obrońcy jego.
Tak jak w sprawie Żuka nic, co dotąd napisali i wysunęli jego „obrońcy" i pełnomocnicy — nie ma najmniejszego nawet związku z naruszeniem przez niego określonego przepisu, tak na PR-ze sekretarza PO widać koniopodobny cień bodaj najbardziej nieudacznikowego adwokata w Polsce, który jednakowoż ma to szczęście, że był wicepremierem — ale się nawrócił i teraz każda bzdura, jaką wypowie i podsunie jest publikowana jako obowiązująca wykładnia prawna.
Takim to sposobem z mediów nie sposób ani dowiedzieć się co się posłowi PO zarzuca, ani nawet jaka jest jego wersja wydarzeń i linia obrony.
Pełnomocnik Gawłowskiego woli bowiem podsuwać „dziennikarzom" jakieś idiotyzmy, że np. w akcie oskarżenia nie można cytować komentarzy i prawniczych prac naukowych albo lata ze swoim klientem po mieście, byle tylko klient nie musiał odpowiadać na pytania ile wziął, od kogo i co mu się udało splagiatować.
I najgorsze jest, że takie zamieszanie w jednej i drugiej sprawie — jakoś działają, czemu dodatkowo służy wyjątkowo niski poziom intelektualny także sędziów i prokuratorów III RP.
SPRAWA OSĄDZONA
Skoro tak wygląda i adwokatura w Polsce, i relacjonowanie prac wymiaru sprawiedliwości przez media, i wreszcie sam ów wydrenowany z mózgów Szósty Wymiar — to nic dziwnego, że bez echa przechodzą i tysiące aferek sędziowskich, pijaństw, korupcji, jawnej głupoty, deptania wszystkich podstawowych praw w naszym kraju, co sumiennie, choć z coraz większym ciężarem opisywałem przez ponad 20 lat pracy dziennikarskiej.

Oto bowiem „Gazecie Polskiej", po dwóch latach siedzenia Mateusza Piskorskiego w areszcie — udało się ustalić, że ma on jakieś zarzuty. To kamień z serca, bo sądziliśmy, że się tylko chłopina ot tak, zasiedział… Przecież, do cholery, jakieś zarzuty wymyślili mu od razu na początku, inaczej by nie siedział — czy naprawdę trzeba mieć doktorat z dziennikarstwa i habilitację z prawa, żeby odróżnić, że ZARZUTY i AKT OSKARŻENIA — to nie jest to samo?
A gdyby panowie śledczy nadal się upierali — to co najwyżej odpowiadałby z wolnej stopy.
No ale po co myśleć co jest w tych durnych kodeksach, skoro taki mecenas Giertych w takich ciekawych sprawach przysyła gotowce, a różne Ratusze dobrze płacą za obronę ogłoszeniami?
Jasne, Piskorskiego w końcu niemal na pewno skażą, choćby za podejrzany wyraz twarzy, bo tak samo oczywistym jest też przecież, że Żuk jest uczciwym samorządowcem, Giertych wielkim adwokatem, a III RP państwem prawa, sądów niezależnych, a mediów mądrych.
Konrad Rękas, polski publicysta
Tekst jest publikowany za zgodą autora. Oryginał pierwotnie ukazał się na stronie Prawica.net.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.