Miguel Diaz-Canel, który urodził się rok po kubańskiej rewolucji z 1959 roku i który jutro skończy 58 lat, jest jednym z wielu kubańskich liderów, którzy nie należą do pokolenia rewolucjonistów, ale od wielu lat piastują kluczowe stanowiska w kraju. Będzie jednak pierwszym wśród nich, któremu udało się objąć główną rolę w systemie sterowania państwem.
Tymczasem rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu Heather Nauert wyraziła „głębokie zaniepokojenie” procesem zmiany przywództwa na Kubie. Nauert powiedziała, że Donald Trump „nie jest optymistą” w kwestii przyszłości wyspy. Jak podkreśliła, Waszyngton domaga się od Hawany „wolności i demokracji”.

Kubańska Konstytucja z 1976 roku faktycznie wprowadza parlamentarną formę rządów: szefów państwa i rządów mianuje Zgromadzenie Narodowe Władzy Ludowej. Jest to najwyższy organ władzy państwowej na wyspie, którego deputowani, wyłaniani w okręgach, sprawują urząd przez 5 lat. Skład Zgromadzenia IX kadencji został wybrany 11 marca.
Słynne pokolenie, które stworzyło Kubę, już dawno odeszło do lamusa, raczej z powodów biologicznych. Obecnie wśród 605 deputowanych wybranych do Zgromadzenia Narodowego jest niesamowicie duża liczba kobiet i młodych ludzi, którzy wniosą nowe spojrzenie na pracę Zgromadzenia Narodowego. Ale nie będzie miało to jednak wpływu na sam wektor rozwoju, a jedynie na poszczególne części społeczeństwa – powiedział Grille.
— Dzieje się tak, jeśli nie uwzględnimy gwarantowanej, fikcyjnej walki między dwiema partiami, które w rzeczywistości dążą do tego samego we wszystkich kierunkach i które różnią się jedynie ilością pieniędzy zebranych na kampanię wyborczą – podkreślił dziennikarz.
Zaniepokojenie amerykańskiej administracji spowodowane wydarzeniami na Kubie jest szczególnie zauważalne na tle absolutnego spokoju, jakim wykazali się sami Kubańczycy. Dla nich zmiana władzy odbyła się w sposób całkowicie naturalny. Grille twierdzi, że wyjaśnienia tego należy szukać w tym, że wbrew rozpowszechnionej opinii „władza na Kubie pochodzi od narodu, a nie od korporacji gospodarczych, a nawet Partii Komunistycznej”.
— W tym kontekście zarówno Kuba, jak i USA mają wiele do zrobienia, jak i większość państw. Byłoby o wiele bardziej praktyczne, gdyby USA przestały promować swój system polityczny jako model wzorcowy – powiedział politolog w rozmowie ze Sputnikiem.
Jak podkreślił, Kuba ma prawo do posiadania własnego systemu politycznego, tj. Stany Zjednoczone mają prawo do niego. Jednak oba państwa powinny bardziej szanować normy prawa międzynarodowego.