Takiego zdania jest polityk z partii Wolność Jacek Wilk, z którym na polach Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Jałcie porozmawiała korespondentka Sputnik Polska.
— Czy jest Pan tutaj z własnej inicjatywy, czy na czyjeś zaproszenie? Czy poparło Pana jakieś środowisko polityczne?
Liczą się interesy, trzeba te interesy rozwijać. Trzeba podejmować takie działania, które są w interesie Polski, czyli po prostu prowadzić politykę realną. Nie politykę emocji i sentymentów, tylko politykę realną, bo w stosunkach międzynarodowych nie ma przyjaciół i nieprzyjaciół, są tylko interesy. Moja partia zawsze miała taki punkt wyjścia.
Mówię jeszcze raz, przy wszystkich różnicach, i przy tym, że mogą nam w Rosji się pewne rzeczy nie podobać czy dziwić albo możemy uważać, że mamy pewne rzeczy lepsze. Szanując te odrębności trzeba prowadzić politykę realną, czyli robić interesy, gdzie się da i w tych sprawach, w których możemy się dogadać — się dogadywać.
— Trzecie posiedzenie będzie poświęcone Syrii. Nie mogę więc nie zapytać o kwestie gospodarcze, które po konflikcie zawsze wchodzą do gry, czyli odnowienie, odbudowa itd, ludzie na tym zarabiają. Jak Pan ocenia perspektywy syryjskie, rosyjskie szczególnie, że Polska w Iraku też miała dostać jakieś preferencje gospodarcze, czy obecna sytuacja na Bliskim Wschodzie może się złożyć podobnie dla Europejczyków?
Jakoś nikt tej broni masowego rażenia nigdy nie znalazł, więc nasz udział w tej operacji, jak widać teraz, nie miał za bardzo silnych podstaw. Jednocześnie to spowodawało destabilizację na Bliskim Wschodzie, to z kolei spowodowało napływ imigrantów. W Polsce mamy wielką dyskusję na temat tego, czy ich przyjmować czy nie przyjmować, niestety pewna, co prawda malutka, ale część naszej winy w tym jest, że braliśmy udział w wojnie w Iraku.
Drugi element to odbudowa. Polska miała obiecany udział w różnych przedsięwzięciach gospodarczych. Z tego, co wiem to było tego tyle, co kot napłakał albo prawie wcale. Więc jako gospodarka i nasi przedsiębiorcy niewiele na tym zyskali albo prawie nic. W każdym razie ja nie słyszałem o żadnym poważnym przedsięwzięciu gospodarczym.
Syria jest położona w takim miejscu, gdzie przecinają się różne szlaki gazociągów, rurociągów itd. i siłą rzeczy jest w centrum zainteresowań różnych mocarstw, ale to nie jest powód, żeby ciągle destabilizowac tam sytuację. Byłem zaniepokojony stanowiskiem prezydenta Polski, który zasygnalizował, że Polska popiera działania USA.
Jeżeli tak będzie i znowu sytuacja w Syrii zrobi się niebezpieczna i będziemy mieli kolejne fale uchodźców, to co wtedy powie prezydent? Nie przyjmować tych uchodźców? Skoro sami bierzemy w tym udział i powodujemy ten problem, to wtedy spoczywa na nas moralna odpowiedzialność, żeby jednak przyjąć przynajmniej część.
Nie zgadzam się z tym stanowiskiem prezydenta. Uważam, że trzeba było tak jak Niemcy zachować w tej sprawie neutralność.
— Polityka Polski polega na poparciu Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony ta rozbieżność między USA i Niemcami, np. w sprawie Syrii. Jakie Pana zdaniem lepiej wybrać stanowisko: ostrożne gospodarcze czy raczej polityczne?
Historia pokazuje, że zawsze, kiedy staraliśmy się być za bardzo po jednej czy po drugiej stronie, to źle się to kończyło. Polska przeżywała największy rozkwit wtedy, kiedy szła swoją własną drogą, miała swoją własną politykę, swoją własną wizję pewnych rozwiązań. Potrafiła umiejętnie lawirować między Rosją i innymi krajami. Czasem mieliśmy z Rosją wojnę, a czasem przecież na początku XVII wieku niemal doszło do Unii. To pokazuje, że potrafiliśmy nawet wtedy przy tych wszystkich wojnach myśleć niesamowicie odważnie i śmiało na temat zbliżenia relacji.