Dokładnie tak samo ma się rzecz z plotkami, które dzisiaj nazywamy na modłę anglojęzyczną „fejkowymi njusami". Plotka ma zadziwiającą siłę przebicia, co się wyraża w absolutnym ignorowaniu wszelkich argumentów mających ją zdementować. Gdy plotka pójdzie w świat, nikt i nic nie jest w stanie jej zaprzeczyć — tzn. może sobie zaprzeczać, używając żelaznej logiki i przedstawiając niezbite dowody — ale z góry wiadomo, że stoi na straconej pozycji. Ludzie wierzą temu, co było najpierw, i tak już jest, że dementowanie plotki jest na drugim miejscu w kolejce i nieważne, że dementujący operuje najprawdziwszą prawdą, ponieważ jest z miejsca pomawiany o krętactwo w celu wybielenia się i przepchnięcia swoich — jak się sądzi — kłamliwych racji. Dementując plotkę, dementujący stawia się na pozycji człowieka, który stosując kłamstwa, tłumaczy się gęsto tym ludziom, którzy uwierzyli w plotkę i zdążyli się przyzwyczaić do tej wiary. A także przestroili swoją politykę i pod jej wpływem zastosowali sankcje, zainicjowali prowokacje i najazdy militarne.
Prezydent USA, Donald Trump, z patriotycznym heroizmem „prawdziwego Amerykanina pierwszego sortu", walczy na Twitterze o prawdę, dementując niektóre fejki, zwłaszcza te, które dotyczą i biorą na języki jego samego.
Na przykład superfejk na temat jego tajnych powiązań z Rosją, czego rezultatem było „sfałszowanie wyborów w 2016 roku" i prorosyjska polityka pierwszych miesięcy jego elektoratu. A wszystko dlatego, że zarówno USA, jak reszta świata dały wiarę plotce o jego wyczynach z rosyjskimi prostytutkami w Moskwie. Donald Trump zatrudnił cały sztab ludzi w celu zdementowania tych fejków, ale jak napisałem powyżej, jest to niezmiernie trudna sprawa — o ile w ogóle możliwa. A także sam walczy z nimi, próbując udowodnić, że nie ma żadnych powiązań z Putinem, poprzez działania wymierzone przeciwko Rosji, które mają wielkie szanse przybrać postać wojny atomowej.
Swoją drogą ciekawe — nie tworząc plotek — jakie dyrektywy Kim otrzymał w Chinach, że w ciągu kilku godzin zmienił swoje poglądy o 180 stopni i był w stanie przekonać Komitet Centralny Koreańskiej Partii Komunistycznej. Tego dowiemy się wkrótce.
Technologia wytwarzania nowiczoka została wywieziona z ZSRR dawno temu przez jego twórcę, który w swej książce wydanej w USA podaje wszystkie szczegóły tej substancji twierdząc, że każdy ją może wykonać z ogólnie dostępnych surowców. Co za gratka dla terrorystów! Jeśli wierzyć plotce, „nowiczok" został opatentowany w USA przez jakiegoś miejscowego cwaniaka. W ten sposób sprawa zatoczyła koło i „nowiczok" nagle znalazł się w Salisbury, aby przytruć Skripala i jego córkę, którą w pierwszych fejkach oskarżono o szpiegowską współpracę z ojcem. Nawiasem mówiąc, jeśli Julia ma dzisiaj 33 lata, to w czasach, gdy ojciec działał raz w Rosji, to znów w UK, musiała być nastolatką.
Fejki są często tworzone w celu wywołania lub eskalacji wojny. WŚ1 została wywołana fejkiem, który stworzył pretekst. Zamach na księcia Ferdynanda wcale nie musiał być powodem wojny, gdyby nie było dodatkowych, o wiele ważniejszych czynników. WŚ2 też wybuchła pod wpływem „niezrozumienia się", które stało się pretekstem, zaś przez następne 5 lat wszystkie głośniki uliczne wszystkich miast krajów okupowanych nadawały fejk o treści: „Zwycięstwa Niemców na wszystkich frontach". Od czasów Goebbelsa fejki królują w „prawomyślnych" zachodnich mediach, zmieniając barwę jak kameleon — od fejków ukrywających się pod płaszczykiem reklamy, do fejków czysto propagandowych.
Jedną z najpoważniejszych grup fejków są plotki na temat „rosyjskiej agresji". Tu już fejki liczy się na tony i niektóre nawet wyglądają prawdziwie, gdy pozbawi się je historycznego i politycznego kontekstu. Na pierwszy rzut oka sprawa Gruzji faktycznie wygląda na agresję, przyłączenie Krymu na aneksję, zaś pomoc Donieckowi wydaje się być mieszaniem się w politykę wewnętrzną „legalnego" rządu w Kijowie. Jest to powierzchowna papka, którą z jednej strony żywią się „prawomyślne" media, z drugiej zaś zainteresowane rządy państw hołdujących rusofobii. Nikt nie stara się spojrzeć głębiej w kontekst — czyli jakie były powody i co się naprawdę wydarzyło. Są jak akademicka medycyna, którą obchodzą skutki z równoczesnym ignorowaniem przyczyn.
Z ostatniej chwili: Jeden z chemików rosyjskich, który w wywiadzie dla BBC przyznał, że współpracował przy nowiczoku, we wtorek został potrącony na przejściu dla pieszych w jednym z krymskich kurortów. Choć kierowcą był 70-letni emeryt, niektóre media zachodnie posądziły go o próbę zamachu w związku z otruciem Skripalów. Czyżby dziadek w ten sposób dorabiał sobie do emerytury?!
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.