Zdaniem Leslie Varenne, współzałożycielki i dyrektorki Instytutu Monitoringu i Badań Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych (IVERIS), za taką przerażającą retoryką może stać próba uzasadnienia nowych interwencji Zachodu w Afryce podejmowana przez amerykańskich jastrzębi. Oto niektóre jej wypowiedzi:
Zdumiało mnie to, że słowa Davida Beasleya całkowicie pokrywają się ze słowami amerykańskiego generała Dunforda i senatora McCaina wygłoszonymi w październiku 2017 roku, kiedy to grozili, że niebawem Afryka przerodzi się w twierdzę Daesh. Wszystko to ma na celu wywołanie paniki.
„Od kiedy usłyszałam oświadczenia Dunforda i McCaina, trzymam rękę na pulsie i staram się dowiedzieć od swoich źródeł w krajach Sahelu, czy nie odnotowują napływu terrorystów z Syrii i Iraku. O ile wiem, żaden z moich informatorów nie potwierdził napływu terrorystów „Państwa Islamskiego" do regionu".
Oficjalne statystki wahają się między 500 i 1000 dżihadystów. Do tego wszędzie obecne są zbrojne oddziały samoobrony (…) My nadto militaryzujemy strefę, tak jak byśmy z pomocą młota pneumatycznego chcieli zabić muchę.
„Czyżby (Amerykanie — red.) nie szukają pretekstu do tego, żeby rozwiązać problem drogą wojskową, i czy nie usiłują teraz usprawiedliwić zagranicznej obecności wojskowej w tej strefie?"
Mieszkańcom coraz bardziej nie podoba się naruszanie suwerenności ich krajów i zaczynają krzywo patrzeć na wszystkich tych zagranicznych żołnierzy na swojej ziemi. Te zagraniczne wojska zapewniają wsparcie reżimowi politycznemu, które ludność chciałaby zmienić. To znaczy zagraniczna obecność powoduje jeszcze większe napięcie w regionie i popycha młodych ludzi do wstępowania w szeregi ugrupowań zbrojnych lub wyjazdów z kraju.
„To błędne koło. Prezydenci krajów przy wsparciu zagranicznych wojsk prowadzą polowanie na terrorystów i ta sama okupacyjna armia popycha ludzi (miejscowych) do rzucania się w objęcia (terrorystycznych) ugrupowań zbrojnych".