Do starcia bezpośredniego omal nie doszło, obie strony zawróciły w ostatniej chwili przed zderzeniem kolizyjnym, jednak uwidoczniło to, że Izrael nie boi się łamać porozumień z Rosją o unikaniu sytuacji konfliktowych, lotów kolizyjnych i bezpośrednich starć oraz chce prowadzić agresywną politykę w regionie.
Wszelkie irańskie bazy i instalacje w Syrii zaczęły być poddawane regularnym atakom. W lutym tego roku premier Netanjahu zezwolił na ostrzał rakietowy irańskiej bazy dronów w Syrii. Spowodowało to uruchomienie tarczy antyrakietowej Iranu i zestrzelenie izraelskiego samolotu bojowego F-16, który spadł w Harduf na południe od Haify. Stosunki Iranu i Izraela weszły na kurs konfrontacji i dla Izraela stało się jasne, że bezkarnie nad Syrią latać już nie można.
Irański program jądrowy i rakietowy od dawna był tajemnicą poliszynela. Po kanałach informacyjnych i w sieci od co najmniej kilkunastu miesięcy krążyły filmy, które obrazowały potęgę irańskich silosów oraz znaczne składy pocisków balistycznych oraz ich testy wystrzeliwania z silosów.
Jak zawarto rok temu w porozumieniu amerykańsko-izraelskim (wbrew porozumieniu nuklearnemu z Iranem), Izrael i Stany Zjednoczone nie zamierzają pozwalać na irańskie inicjatywy i pomoc Syrii. Tak oto doszło do incydentu bezprecedensowego.
Szarlatańska, syjonistyczna retoryka duetu premier Netanjahu i prezydent Trump pokazała, ze są oni gotowi strzelać nawet w bunkry i nuklearne instalacje rakietowe państw atomowych, jakim bez wątpienia po porozumieniu jest Iran.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.