Fady Marouf, syryjski dziennikarz i korespondent agencji Prensa Latina w Damaszku, powiedział Sputnikowi Mundo, że wszystkie cele zaatakowane przez Izrael tego dnia „były syryjskie”. „Iran nie był w to w ogóle zamieszany” — zapewnia.
Od 2011 roku izraelska armia zaatakowała Syrię ponad 15 razy, wybierając za cel pozycje wojsk, ośrodki naukowo-badawcze i inne ważne strategicznie obiekty.
Jeśli chodzi o ten atak, Tel Awiw twierdzi, że irańskie siły Al Quds przeprowadziły z terytorium Syrii ostrzał na izraelskie wojsko stacjonujące na okupowanych [przez Izrael] Wzgórzach Golan.
Powodem [bombardowań] były rzekomo ataki na irańskie bazy. W Syrii nie ma irańskich baz, mamy irańskich doradców, którzy pomagają Syryjskiej Armii Arabskiej w walce z grupami terrorystycznymi. Dlatego też wszystkie ofiary to syryjscy żołnierze, jak też wszyscy ranni — mówi dziennikarz.
Marouf przypomniał, że Syria nie atakowała Izraela od czasu wojny arabsko-izraelskiej w 1973 roku. A Izraelczycy atakują regularnie, ponieważ nie chcą widzieć silnej armii w sąsiednim kraju. „Izrael boi się tego” — przekonuje.
Dziennikarz powiedział, że „rankiem w chwili ataku mieszkańcy Damaszku wyszli na swoje balkony i patrzyli, jak obrona powietrzna zestrzeliwuje izraelskie pociski, podczas gdy Izraelczycy w przerażeniu siedzieli w schronach”.
Syria chce pokoju, ale dzisiaj, po siedmiu latach wojny, syryjski naród i armia stali się znacznie bardziej wytrwali. Nie zamierzamy ustępować — podsumował Marouf.