Petru do ostatniej chwili starał się udawać, że był dobrym szefem partii, choć wyniki głosowania w listopadzie 2017 tego nie potwierdziły. Poparcie dla Nowoczesnej — początkowo przekraczające 20 procent, zaczęło spadać kiedy przewodniczący zaliczał kolejne wpadki. Utrzymywało się na wysokim poziomie, kiedy posłowie i posłanki debiutanci głośno sprzeciwiali się na nocnych posiedzeniach Sejmu autorytarnym posunięciom Jarosława Kaczyńskiego oraz pokazywali, jak ciężko pracują na sukces. Załamało się natomiast po aferze z sylwestrową wycieczką na Maderę ma przełomie 2016 i 2017 roku.
Petru jeszcze w dniu głosowania przechwalał się mediom, jak bardzo jest pewien zwycięstwa. Kiedy okazało się, że Kamila Gasiuk-Pihowicz i Katarzyna Lubnauer, mimo tego, że prywatnie za sobą nie przepadają, zdecydowały się połączyć siły i odsunąć go od władzy — był oburzony. Chodził po mediach, skarżąc się, że został zdradzony i wygryziony z partii, którą stworzył. Nie napomknął jednak, że taka sytuacja nie wzięła się znikąd i mogła wynikać z tego, że kobiety Nowoczesnej miały po prostu dość gwiazdorzenia szefa i świecenia oczami po kolejnych jego wtopach. Gdy cała Polska pytała, dlaczego Petru jest na Maderze zamiast okupować Sejm, na te pytania musiała odpowiadać właśnie Katarzyna Lubnauer. Palnęła wówczas, że pan przewodniczący pojechał tam służbowo. To była oczywiście nieprawda. Ale z następnych komunikatów medialnych wynikało po prostu, że sama Lubnauer nie miała pojęcia, czemu szef nagle zniknął i w nerwach powiedziała pierwsze, co przyszło jej do głowy, aby ratować sytuację. Później, komentując swoje polityczne zwycięstwo, nie ukrywała zresztą, że takich sytuacji było więcej, i że Petru stał się dla partii po prostu ciężarem.
— Cały czas udowadniamy, że jesteśmy równe, a nawet lepsze od nich. Musimy więcej z siebie dawać i przekonywać nieraz kolegów, że nie jesteśmy maskotkami. Zwłaszcza jeżeli chodzi o młode kobiety w polityce, one nie są traktowane jako potencjał, ale bardziej jako maskotka, coś, co łagodzi wizerunek, co się dobrze sprzedaje. Na początku koledzy próbowali nas zaciągać na konferencje, bo potrzebowali kobiety, która tylko będzie koło nich stała. Szybko wyjaśniłyśmy im, co o tym myślimy. Jest coś takiego, że musimy ciągle udowadniać, że na czymś się w ogóle znamy — mówiła jeszcze w kwietniu w lokalnym tarnowskim radiu posłanka Kukiz'15 Elżbieta Zielińska.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.