„Występując z porozumienia Trump zrobił to, co obiecywał amerykańskim obywatelom w czasie wyścigu przedwyborczego. Jego decyzja jest podyktowana chęcią zejścia z kursu wyznaczonego przez jego poprzednika i pokazania światu, że Ameryka ma teraz innego prezydenta. Jednak wystąpienie z układu jest po raz kolejny dowodem na to, że dzisiejsza Ameryka nie rozumie świata, którym chce kierować".
„Wycofanie się z porozumienia może zaowocować rewizją istniejących sojuszy politycznych. Ameryka prosi swoich sojuszników o okazanie jej szacunku, aby ukazać się na arenie światowej w swojej odwiecznej postaci wodza. To samo przedsięwziął al-Bagdadi po utworzeniu Halifatu, chciał, aby jego przywództwo zostało uznane przez inne kraje. Z drugiej strony tworzenie nowych sojuszy jest rzeczą konieczną we współczesnym świecie uwikłanym z konflikty".
„Co się tyczy zmian w układzie geopolitycznym, Trump dał europejskim krajom doskonałą okazję. Zrobił to, sam o tym nie wiedząc, dlatego że nie docenia swoich europejskich sojuszników, którzy nie potrafią jego zdaniem obronić własnych projektów niezależnych od amerykańskich wpływów. Sprawy mają się tak: tradycyjny sojusz euroatlantycki powinien zostać zrewidowany w świetle interesów Europy, które różnią się od interesów narodowych USA. Europa powinna też dokonać rewizji euro i sojuszu azjatyckiego, mając na uwadze to, że Azję łączą liczące stulecia więzi z europejskimi państwami. Wojna hybrydowa już trwa. Nastał czas wejścia do gry".
„Czy wyjście z porozumienia jest także krokiem przeciwko Rosji, która była jego gwarantem? Mogła to być jedna z przyczyn wystąpienia. Najpewniej mamy do czynienia z kolejnym krokiem izraelsko-saudyjsko-amerykańskiej koalicji w jej konfrontacji z Syrią i Irakiem. Jeszcze do niedawna nikt nie pomyślałby, że taka koalicja jest możliwa. Najciekawszym aspektem w całej tej sytuacji jest konieczność przyjęcia tego paradoksu politycznego, który oznacza zmianę istniejących paradygmatów po to, by uświadomić sobie ten konflikt i nim zarządzać".