Według przedstawicieli firmy wirtualne treningi sprawiają, że hokeiści są o 15-20% bardziej skuteczni. Sprzęt składa się z: okularów, specjalnego plecaka, który pozwala na „grę” bez przewodów, a także kija. W rodzimych Czechach deweloperom nie było łatwo: w kraju warunki do startupów nie są najkorzystniejsze. Według Banku Światowego pod względem warunków tworzenia nowych przedsiębiorstw ze 190 krajów Republika Czeska zajmuje 81. miejsce. Na temat nowego opracowania i o cechach środowiska przedsiębiorczości w Czechach Sputnik rozmawiał z dyrektorem Sense Arena Bobem Tetiva.
Tetiva: Firma istnieje rok, pojawiła się w kwietniu ubiegłego roku, ale sama idea narodziła się nieco wcześniej. Początek był prozaiczny. Mój syn gra w hokeja, aktywnie uczestniczyłem w jego treningach. Wtedy przyszło mi do głowy, że pod względem treningów chłopcy mają dużo miejsca do rozwijania umiejętności gry i pracy zespołowej. W trakcie normalnego treningu z 20 graczami nie zawsze jest wystarczająco dużo miejsca i czasu, aby powtórzyć dowolne działanie.
Jak stara się Pan zaprezentować swój projekt inwestorom? W końcu istnieje wiele startupów związanych z wirtualną rzeczywistością.
Zawsze mówię, że chcemy wykorzystać technologię wirtualnej rzeczywistości do stymulowania mózgu, a nie tylko do treningu fizycznego. Możemy przenieść hokej na lodzie w dowolne środowisko.
Czy używa Pan sztucznej inteligencji i big data?
Piszesz Pan, że „możecie dwukrotnie skrócić czas treningu poprzez nawyki poznawcze i pewne ruchy”. Na podstawie jakich parametrów doszedł Pan do tego wniosku?
Opieramy się na badaniach Uniwersytetu Karola. Sprawdzono nawyki hokejowe i funkcje poznawcze. <…> Średnio chłopcy, którzy brali udział w naszym programie, mieli przewagę nad resztą na poziomie 10-15%.
W których programach pomocy dla startupów braliście udział? W czym Wam to pomogło?
Wzięliśmy udział w Consumer Electronics Show (CES) w Las Vegas, które odbyło się w styczniu. Byliśmy w sekcji startupów poświęconej sportowi i fitnessowi. Pojedziemy tam także w przyszłym roku, ale będziemy już w innej sekcji, w której reprezentowane są utworzone firmy. To była fantastyczna okazja, aby pokazać się potencjalnym inwestorom i klientom. Kiedy zobaczyli, jak ludzie machają kijem i jakie są przy tym obrazy na ekranie, od razu ustawiła się do nas kolejka tych, którzy chcieli spróbować.
Jak scharakteryzowałby Pan środowisko, w którym muszą pracować czeskie startupy?
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy istnieje jakaś organizacja, która zapewnia pomoc, nie sądzę, abyśmy mieli coś takiego. Mam wspaniałe doświadczenie w odniesieniu do Brna, gdzie mamy jedno z biur. To fantastyczne miejsce, które jest źródłem wysoko wykwalifikowanych pracowników IT. Mamy biuro w Technology Innovation Transfer Chamber. Tam startupy otrzymują wsparcie finansowe. To wspaniale, że istnieje tam centrum coworkingowe, uczucie, jakbyś był w Dolinie Krzemowej. Ten region ma wsparcie z różnych funduszy. Brakuje mi takiego centrum na przykład w Pradze, gdzie chętnie byśmy się przeprowadzili, ale jak dotąd niczego podobnego tam nie ma.
Nie sądzę, jest to klasyczna działalność przedsiębiorcza, trzeba spotykać się z ludźmi, reprezentować firmę. Nie żyjemy w zamkniętym państwie. Kiedy w Czechach moje godziny pracy dobiegają końca, moi partnerzy w Ameryce budzą się, o 21 siadam przy komputerze i zaczyna się rozmowa, która może trwać do 12 w nocy. Trudno pracować na dwie zmiany, ale nie da się inaczej.