Sputnik: Dlaczego Pańskim zdaniem Bułgaria chce teraz powrócić do tego projektu, jeśli to właśnie z winy Sofii został on wstrzymany?
William Powell: Projekt sprawi, że dostawy gazu do Bułgarii będą pewniejsze, gaz będzie bowiem płynąć od głównego i jedynego dostawcy Bułgarii, tzn. Rosji. Być może w tym tkwi główna przyczyna.
Obecne plany zakładają, że gaz będzie płynąć do Bułgarii przez terytorium Turcji. Wcześniej problemy stwarzała Grecja, bo Turcja zabierała dla swoich potrzeb gaz płynący z Azerbejdżanu — gaz tranzytowy płynący do Bułgarii.
Willliam Powell: Nie wydaje mi się, by konkretnie to stało za tym oświadczeniem prezydenta Bulgarii. Jest rzeczą naturalną, że każdy kraj chciałby na swoim terytorium gazociąg, którym będzie otrzymywać gaz bezpośrednio od dostawcy, bo to sprzyja obrotom handlowym. Dla Bułgarii to duży projekt — Sofia zawsze chciała być hubem gazowym dla krajów bałkańskich.
Omawiano dziesiątki gazociągów dla tego regionu, głównie były one zorientowane na południowy korytarz, którym płynąłby gaz z Azerbejdżanu, poprowadzony przez Turcję do Grecji i dalej przez Bułgarię i Rumunię do Austrii. Być może wzmocniłoby to sytuację Bułgarii lub położenie bułgarskiego prezydenta w oczach narodu, jeśli Sofia byłby organizatorem takiego rodzaju projektu.
Sputnik: Jednocześnie Bułgaria odczuwa presję zarówno ze strony Brukseli, jak i ze strony Waszyngtonu, które nalegają na tym, aby państwo ograniczyło swoją zależność energetyczną od Rosji — to już najwyraźniej powszechna tendencja w Europie. Jak Pan sądzi, czy projekt uzyska aprobatę Unii Europejskiej?
William Powell: Dotąd aż Gazprom respektuje zasady Unii Europejskiej dotyczące dostępu osób trzecich i konkurencji, problemu być nie powinno. Jak pamiętamy miało miejsce postępowania antymonopolowe przeciwko Gazpromowi, które dopiero się zakończyło. Gazprom zaproponował zmianę sposobu świadczenia usług państwom bałkańskim. Sprawa powinna być wobec tego niebawem rozwiązana.