W ramach festiwalu wystąpili artyści z Polski, Rosji, Ukrainy i Czech. Po zakończeniu festiwalu dyrektor Rosyjskiego Ośrodka Nauki i Kultury w Warszawie, Igor Żukowski, napisał na swoim facebookowym profilu — Prawdopodobnie nasz festiwal staje się najlepszym poza Rosją festiwalem pamięci Władimira Wysockiego. I rzeczywiście poziom występów artystów był bardzo wysoki. Jak zwykle niesamowity był Eugeniusz Malinowski, który od lat z pasją śpiewa jego pieśni. Tym razem wyjątkowo zaśpiewał razem z grupą „Samokhin Band".
Szkoda tylko, że sala kinowo-teatralna RONiK nie jest w stanie pomieścić więcej widzów, bo tego dnia pękała w szwach. Warto, by organizatorzy pomyśleli, by w przyszłym roku wynająć na to wydarzenie już większą salę, a sam festiwal lepiej rozpropagować. Wysocki to rosyjski charyzmatyczny bard niepokorny. Jego poezja i piosenki zawsze żywe też były w naszym kraju. Kto z nas w latach 70. i 80. nie słuchał Wołodii? 40 lat po jego śmierci ludzie nadal go słuchają, choć dziś jego płyty trudno kupić w Polsce. A szkoda, bo jego wielce humanistyczna poezja śpiewana jest ponadczasowa i warto ją przybliżać następnym pokoleniom.
Koncert Galowy Festiwalu rozpoczął polski zespół z Wrocławia „Projekt Wołodia". Następnie grali i śpiewali: Sergiej Godunow (Rosja) — zaśpiewał pieśni poświęcone Wysockiemu albo w jakiś sposób powiązane z jego postacią, Wasylij Łuczenko (Ukraina) zaśpiewał pieśni Wysockiego m.in. w języku ukraińskim, natomiast Alexey Kudryavtsev (Czechy) słynący w świecie poezji śpiewanej m.in. z tego, że pieśni Wysockiego w jego wykonaniu teleportują słuchacza w czasy Wysockiego, sprawił, że słuchacze mieli wrażenie, że śpiewał sam Wysocki. Na koniec z zespołem „Samokhin Band", zwycięzcą pierwszej edycji festiwalu, zaśpiewał Malinowski, który tego dnia był przede wszystkim konferansjerem. „Obława na wilki" w jego wykonaniu wzbudziła długie owacje publiczności.