— Dokument oceniam jako zaskakujący. Wszyscy wiedzieliśmy o tym, że Amerykanie mają ulokować u nas swoje wojska. Przedstawiane nam to było jako wielki sukces obecnej ekipy rządzącej, która, opierając polską strategię obronną o strategiczne sojusze ze Stanami Zjednoczonymi, miała niejako wykazać się skutecznością i zagwarantować nam bratnią pomoc USA w formie tych wojsk na naszym terenie. A tymczasem okazuje się, że nie tylko nie odnieśliśmy żadnego sukcesu, ale wybłagaliśmy, aby powstała tutaj amerykańska baza, za którą będzie płacił polski podatnik. Przy czym to taka forma rozliczeń za bazy wojskowe stosowana głównie w krajach, które USA podbiły, czy to w takich, które zostały podbite w czasie II wojny światowej jak Włochy, Niemcy czy Japonia, czy też w takich państwach jak Irak i Afganistan. Natomiast w krajach sojuszniczych, tych, które użyczają swój teren Stanom Zjednoczonym, USA albo same pokrywają koszty, albo wręcz płacą jakąś kwotę za dzierżawę terenu. Więc przy kwotach rzędu 2 miliardów — bo tego typu informacje dopiero teraz wyciekają po fakcie do opinii publicznej — dodatkowo okazuje się, że taka decyzja była podjęta nie na szczeblu premiera, tylko w obrębie samego MON-u. Wszystko to pokazuje, że sam proces jest nieprzejrzysty i można mieć wiele dodatkowych pytań do tego, jak te negocjacje zostały przeprowadzone.
— Skala rusofobii w Polsce przekroczyła już wszelkie granice zdrowego rozsądku. Jest lansowana jak jakaś dziwnego rodzaju moda. Można by nad tym ubolewać lub się dziwić, jak do tego doszło. W moim odczuciu rusofobia jest instrumentalnie wykorzystywana do tego, aby tworzyć głębokie podziały między polskim i rosyjskim społeczeństwem i dzięki tym podziałom tworzyć napięcie pozwalające na dalszą militaryzację naszego regionu. To jest wprost potrzebne do realizacji amerykańskich interesów tej części globu. Natomiast w żaden sposób militaryzacja Polski i tworzenie napięć w relacjach z Rosją nie jest w interesie Polski i Polaków. W każdym zestawieniu zysków i strat musimy przyjąć, że na tym tracimy. W najlepszym wypadku będą to grube miliardy wydane na zbędny sprzęt wojskowy, a w najgorszym to się może skończyć wojną.