(Amerykanie — red.) opowiedzieli tę historię (o rzekomym ataku chemicznym — red.), to kłamstwo, a wspólnota międzynarodowa im nie uwierzyła. Ale nie było drogi odwrotu. Trzeba było coś przedsięwziąć, nawet coś na niedużą skalę. Było to też związane z pozycją Moskwy. Rosjanie bowiem otwarcie oświadczyli, że są gotowi niszczyć punkty, skąd odpalane są rakiety — powiedział syryjski lider.
Syryjski prezydent zauważył, że Syrii potrzebne jest wsparcie Rosji w celu ustabilizowania sytuacji w kraju.
„Jednocześnie musimy unikać głupich działań Amerykanów" — dodał Asad.
Zmasowany atak z użyciem pocisków manewrujących miał miejsce w nocy z 13 na 14 kwietnia. USA, Francja i Wielka Brytania odpaliły ponad sto pocisków w kierunku kilku celów w Syrii, gdzie ich zdaniem zlokalizowane były ośrodki nadające się do produkcji broni chemicznej. W taki sposób koalicja zareagowała na doniesienie o ataku syryjskich sił rządowych z użyciem bomb z sarinem i chlorem.