Przypomnijmy, że wiadomość o zabójstwie w Kijowie Arkadija Babczenki pojawiła się wieczorem 29 maja. Jednak następnego ranka rosyjski dziennikarz cudownie „zmartwychwstał", a Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ogłosiła, że cała akcja była prowokacją, mającą na celu wykrycie prawdziwego kilera.
Zachód, o dziwo, nie jest wcale zachwycony tym spektaklem. Prasa nazywa inscenizację SBU idiotyzmem, a dziennikarze mówią wprost, że wyciągnęli z niej lekcję, i oficjalne oświadczenia ukraińskich władz są już dla nich po prostu niewiarygodne.
„Wszystko to jest bardzo dziwne. Mam jednak stuprocentową pewność, że ten człowiek popełnił polityczne samobójstwo, chociaż żyje. I nieważne, co będzie teraz mówić czy pisać, i tak wszyscy będą myśleć: «Przecież to ten klaun, który brał udział w tamtej mistyfikacji». Oprócz tego ukraińskie służby specjalne zrobiły pośmiewisko z szanowanych obywateli, którzy podawali to do wiadomości"- powiedział Morozow.
A teraz cofnijmy się w czasie do marca 2017 roku. Od razu po wystrzałach w centrum Kijowa wielu internautów, a zwłaszcza miłośników teorii spiskowych, zwróciło uwagę, że z zabójstwem zbiegłego deputowanego Denisa Woronienkowa jest coś nie tak — leży jakoś nienaturalnie i nie jest do siebie nawet podobny.
Minęło kilka miesięcy i kilka osób spotkało całego i zdrowego Woronienkowa w Izraelu. Wśród nich była nauczycielka Instytutu Teatralnego im. Szczukina Jeliena Dunajewa. „W czasie spaceru po Tel Awiwie zetknęłam się twarzą w twarz z Denisem Woronienkowem. To na pewno był on, na 100%. Przecież nie jestem wariatką, żeby wymyślać takie bzdury. Był sam" — powiedziała dziennikarzom.
Latem ubiegłego roku na prośbę dziennikarzy wielu ekspertów skomentowało możliwość inscenizacji zabójstwa byłego deputowanego. Praktycznie wszystkie opinie specjalistów sprowadzały się do jednego — jest to możliwe. Trochę później oliwy do ognia dolał jeden z izraelskich kanałów telewizyjnych, który pokazał na antenie 10-minutowy materiał o żywym Woronienkowie.
Zresztą zwolennicy teorii spiskowych skłaniali się ku takiej samej wersji w sprawie zbiegłego rosyjskiego oligarchy Borysa Bieriezowskiego, który jak wiadomo zmarł na przedmieściach Londynu w bardzo dziwnych okolicznościach.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.