Na ten temat napisano już wprawdzie mnóstwo artykułów. Stawiano przeróżne tezy. A to, że wszystkiemu winni są Chińczycy (którzy do tej pory pełnili rolę śmietnika świata, ale z początkiem 2018 bezczelnie nałożyli embargo na niektóre rodzaje odpadów i już nie pozwalają truć się i zaśmiecać plastikiem do woli), a to, że Polacy za 500 plus kupują nowe meble, by palić w piecu starymi i w ten sposób dokładają swoje trzy grosze do zanieczyszczenia.
Chciałabym wziąć na warsztat właśnie te dwie teorie. Ale najpierw garść faktów.
Śmieci zza granicy
Według GUS Polska sprowadzała w 2016 najwięcej śmieci z Niemiec (356 tys. ton) i Wielkiej Brytanii (247 tys.), ale też z Włoch i Szwecji. Nieco mniej, ale również całkiem sporo — z Litwy, Słowenii, Austrii, Norwegii, Słowacji.
Grzegorz Waliński, dziennikarz i były ambasador RP w Nigerii poinformował mnie, że nawet z tym krajem Polska zawarła „śmieciową" umowę…
W 2017 odnotowano „tylko" 37 pożarów. Tak podało Ministerstwo Środowiska.
Śmieci polskie
W Polsce rocznie średnio produkuje się 58 mln m3 odpadów komunalnych. W wielu przypadkach śmieci wykorzystywane są jako materiał opałowy.
Szczególnie niebezpieczne dla zdrowia jest wdychanie tego, co wytwarza się ze spalania plastikowych butelek, folii i kabli — a raczej ich otoczek.
— Przy spalaniu jednego kilograma odpadów polichlorku winylu — popularnego PCV, z którego wykonane są wykładziny, guma, materiały lakierowane, plastikowe butelki, otoczki kabli, folie, powstaje aż 280 litrów chlorowodoru, który w połączeniu z parą wodną tworzy kwas solny. Spalając jeden kilogram pianki poliuretanowej do powietrza emitowane jest aż 50 litrów cyjanowodoru, który tworzy z wodą truciznę — kwas pruski. Nie można spalać również sklejek czy płyt wiórowych, bo emitowany jest szkodliwy formaldehyd — stwierdziła Grażyna Ratajska z Wydziału Ochrony Środowiska w Poznaniu.
Ostatnia chwytliwa teoria, która zaczęła krążyć po mediach i wywołuje ogólną wesołość — zakłada, że za zanieczyszczenie powietrza odpowiadają Polacy… pobierający świadczenie 500 plus.
Prezes Zakładu Gospodarowania Odpadami Komunalnymi w Olsztynie Marek Bryszewski, oświadczył:
— Meble zalegają plac, gdyż non stop są dowożone; jest to efekt programu Rodzina 500+. Póki nie będzie zorganizowanej selektywnej zbiórki odpadów, z takimi sytuacjami musimy się liczyć — stwierdził, nawiązując do pożaru składowiska w jego mieście.
Akcja gaśnicza w Olsztynie trwała przeszło 16 godzin, a spłonęło 900 ton mebli składowanych na placu zakładu. Portal debata.olsztyn.pl zaznacza, że na placu ZGOK w Olsztynie na stałe znajduje się około 1,5 tys. ton odpadów wielkogabarytowych.
Co robić?
Kiedy przypomniałam mojemu rozmówcy, że premier Morawiecki obiecał interwencję, odpowiedział: — Premier Morawiecki komentuje każde bieżące wydarzenie i obiecuje, że zajmie się tym „wkrótce". Tymczasem spłonęło już koło 70 składowisk, a rząd nadal jest zainteresowany tylko tym, żeby spływały pieniądze na polityków, ich wyborców i beneficjentów ich programów.
— Generalnie ta wypowiedź miała odwrócić uwagę od problemu i przekierować dyskusję na nieco inne tory — mówi mój ekspert. — Jakaś część prawdy w tym jest. Rzeczywiście słyszy się, że rodziny, które otrzymują świadczenie wymieniają sobie w domach meble, ale nawet gdybyśmy mówili o „paleniu nimi" na ogromną skalę, to nadal nie jest trujące w tym stopniu, co spalanie plastików, kabli, czy innych opon. Dwa takie pożary wysypisk z odpadami z tworzyw sztucznych przynosi tak szkodliwe skutki jak kilka ładnych lat ekspozycji na smog — bez porównania…
Wszystkie te zamierzenia są rozległe i ambitne, jak zwykle w przypadku PIS-owskiej ekipy rządzącej, której zależy przede wszystkim na odpowiednim wydźwięku propagandowym. Zobaczymy, co w rzeczywistości zostanie z tych obietnic i kiedy zaczną być realizowane?