10 dni trwała szeroko zakrojona operacja poszukiwawczo-ratunkowa, która ma się zakończyć wydostaniem na powierzchnię 12 chłopców z miejscowego młodzieżowego klubu piłkarskiego i ich trenera. Dzieci i ich trener zaginęli 23 czerwca po wejściu do 7-kilometrowej jaskini Tham Luang, odciętej od świata za sprawą nagłych ulewnych opadów deszczu.
Media poinformowały wcześniej, powołując się na tajlandzkich płetwonurków, że do jaskini dostarczono specjalne hełmy do nurkowania, całkowicie zakrywające głowy nurkujących, żeby nie było konieczności uczenia chłopców oddychania w masce z rurką. Pojawiła się też informacja, że na trasie, jaką muszą pokonać dzieci i ich trener rozstawiono zapasowe butle z tlenem.
Rosyjski ratownik zauważył, że plan ratunku jest rozsądny, decyzja słuszna i mało kosztowna. Faliejew podkreślił, że dzieci muszą w szybkim czasie zdobyć umiejętność korzystania z tego sprzętu. Przez całą jaskinię trzeba przeciągnąć sznury pod wodą, żeby dzieci i trener nie zboczyły z drogi.
„Prędko to nie nastąpi, ale dzień wystarczy do przeprowadzenia tej operacji. Wydaje mi się, że skuteczne działania ratowników i świadomość samych dzieci sprawią, że historia zakończy się szczęśliwie" — zakończył rozmówca agencji.