Dzisiaj takich parafii jest już około czterdziestu. Jak żyją współcześni „kanoniczni" staroobrzędowcy, co myślą o swoich tradycjach, dlaczego duchowny nie może jeść lodów na ulicy, a młoda kobieta musi kupować suknię ślubną w muzułmańskim sklepie?
Znany publicysta Michaił Tiurenkow uważa, że nie sposób określić strony winnej rozłamowi w Kościele Prawosławnym, do którego doszło za panowania cara Aleksego. Tiurenkow jest starowiercą i od dziesięciu lat uczęszcza do cerkwi Świętego Mikołaja w Studiencach na Tagance — kolejnej moskiewskiej parafii Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, gdzie nabożeństwa odprawiane są zgodnie ze starym obrzędem. Wiernych jest tutaj niewielu, za to każdy zna cerkiewny ustaw (regulamin — red.) i potrafi czytać teksty nabożeństw, a wielu potrafi też śpiewać unisono.
Najważniejsze jest to, że nasza parafia stanowi prawdziwą rodzinę, gdzie nikt nie patrzy na klasy i rangi, i wszyscy starają się rosnąć w wierze i pomagać sobie nawzajem. I nie ma w tym ani grama zbędnego patetyzmu — mówi Michaił.
Wspólnota Cerkwi Świętego Mikołaja podtrzymuje bliskie relacje z białoruskimi staroobrzędowcami-bezpopowcami, których część przeszła do Patriarchatu Moskiewskiego na podstawie ruchu jednowierców. Szczególnie w Mińsku i Połocku.
Przyszłość „jedno-wiary" Michaił Tiurenkow wiąże z nauką. „Musimy więcej dowiedzieć się o tym, co tak naprawdę doprowadziło do schizmy. Nie wyszukiwać winnych, lecz przeanalizować tragedię, żeby wyciągnąć wnioski z tego, co się wydarzyło" — przekonuje Tiurenkow.
Jestem raczej optymistą, bo widzę, że choć z wolna, ze skrzypem, ale jednak budzi się zainteresowanie przednikonowskimi tradycjami, powstają nowe wspólnoty starowierców, przy czym powstają z oddolnej inicjatywy, a nie z odgórnego polecenia. Chociaż bez potrzebnej wiedzy i rozmów na temat tego, co wydarzyło się w drugiej połowie VXII wieku, wszystko to pozostanie na poziomie „rubaszek i walonek", folkloru, estetycznych ciekawostek, a tego „jedno-wiarą" bynajmniej nazwać nie można — reasumuje rozmówca.