Donald Trump nazwał zależność Niemiec od rosyjskiego gazu słabością i w pewnym sensie ma rację — pisze w swoim materiale dla The Daily Telegraph Andy Critchlow, szef działu wiadomości związanych z energetyką w firmie S&P Global Platts.
Rzeczywiście największa gospodarka Europy zależy od Moskwy, która dostarcza jej ponad połowę importowanego do kraju surowca. Ta tendencja będzie raczej tylko rosnąć. A rosnący wpływ Kremla na światowe rynki energetyczne to ryzyko, które europejscy liderzy niesłusznie lekceważyli przez zbyt długi czas. Alternatyw mieli zresztą niewiele.
Dany gazociąg ma stać się drugim bezpośrednim kanałem łączności między Rosją i Niemcami, a co za tym idzie, między europejskimi rynkami. Zgodnie z planem gazociąg ma zostać uruchomiony pod koniec 2019 roku. Jak tylko zostanie wdrożony do eksploatacji, Europa raz na zawsze stanie się zależna od rosyjskich zasobów energetycznych. Ale jeśli popatrzeć na alternatywne warianty, to nie wszystko wygląda tak źle — pisze autor. Przy określonych warunkach rynkowych rosyjski gaz dostarczany gazociągiem może być o 30% tańszy od błękitnego paliwa importowanego z innych zakątków świata.
Poza apelem o zwiększenie wydatków na obronę Trump chciał być może nakłonić Niemcy do rezygnacji z rosyjskich dostaw gazu i zachęcić do importowania ciekłego gazu ziemnego z USA — pisze Andy Critchlow. To przypuszczenie jest raczej trafne, biorąc pod uwagę fakt, że eksport amerykańskiego LNG rośnie i pod tym względem przed 2020 rokiem Ameryka dorówna Katarowi. Jednak ten wariant jeszcze długo będzie liczyć się bardziej niż inne — zauważa autor.