Decyzję ogłosił Djukanovic dzień wcześniej, 11 czerwca, na konferencji prasowej pierwszego dnia szczytu NATO w Brukseli. Powiedział on wówczas, że „Czarnogóra bez wątpienia wniesie swój wkład w politykę obrony i powstrzymywania poprzez dołączenie do sił zbrojnych Sojuszu pod dowództwem Kanady". Prezydent Czarnogóry po raz kolejny potwierdził przywiązanie Podgoricy do „wszystkich zobowiązań i praw wynikających ze statusu pełnoprawnego członka NATO" niezależnie od „niezrozumienia tego stanowiska przez część społeczeństwa czarnogórskiego i niektórych sąsiednich państw".
Nikolic twierdzi, że decyzja o wysłaniu czarnogórskich żołnierzy na rosyjską granicę, jak i prawdopodobieństwo wysłania ich do Kosowa w celu obrony przed Serbią jest „haniebna, nielegalna i niekonstytucyjna, bo pozbawiona jest wsparcia przeważającej większości obywateli".
Rosja to dla nas bratni kraj, a Rosjanie — bratni naród. Rosja zawsze pomagała Czarnogórze i takie zachowanie można nazwać tylko niewdzięcznością i dwulicowością, w tym także w oczach tych, na czyj rachunek czarnogórscy żołnierze pojadą na Łotwę „dyżurować" przy rosyjskiej granicy. Rosja na nikogo nie napadała, a nawet jeśliby do tego doszło, jestem pewien, że Czarnogóra powinna być ostatnim państwem, które wyśle tam swoich żołnierzy — powiedział czarnogórski polityk-opozycjonista.
Nikolic uważa, że „wrogi gest" Podgoricy wciąga Czarnogórę w konflikt między Rosją i NATO, którego skutki mogą być nieprzewidywalne i poważne. „To, że nasze własne władze stawiają nie na tą stronę, co trzeba, to jedno. Ale już to, że wybieramy sobie za przeciwnika takie potężne mocarstwo — to już całkiem inna sprawa" — ostrzega Nikolic.