Ukryte w ufortyfikowanych podziemnych silosach 200-tonowe międzykontynentalne pociski balistyczne są główną przyczyną bólu głowy amerykańskich specjalistów od obrony przeciwrakietowej. Nie da się ich zniszczyć nawet prewencyjnym uderzeniem nuklearnym w obszarze bazowania.
Silos kompleksu strategicznego „Wojewoda” jest jeszcze bardziej skomplikowaną konstrukcją. Po raz pierwszy na świecie wykorzystano schemat tak zwanego startu granatnikowego. Generator gazu na paliwo stałe tworzy zwiększone ciśnienie w dolnej części zbiornika transportowo-nośnego i wypycha 200-tonową rakietę na wysokość około 20 metrów. Następnie uruchamia się silnik pierwszego stopnia, a pocisk obejmuje kurs bojowy.
Silosy dla pocisków jądrowych są zwykle „wiercone” w gęstym gruncie. Wewnątrz cylindra zawieszony jest kontener transportowo-rozruchowy z wyposażeniem bojowym i systemami kontroli. Cel: w przypadku deformacji szybu pocisk nie zostanie uszkodzony i będzie mógł wyjść bez przeszkód. W momencie wystrzału system amortyzacji jest sztywno blokowany.
W ostatnich latach Wojska Rakietowe Przeznaczenia Strategicznego stawiają na mobilne lub naziemne systemy — lądowe systemy rakietowe „Jars”. Uważa się, że mobilność zapewnia wysoką przeżywalność — systemy rakietowe są zamaskowane i nieustannie są w ruchu, a dzięki dużej mobilności mogą obyć się bez dróg.
Jednak nikt nie zamierza całkowicie rezygnować ze stacjonarnych wyrzutni silosowych — wraz z lądowymi systemami rakietowymi wojska rakietowe otrzymają również silosowe wersje „Jarsów”. Ponadto w najbliższych latach dyżur bojowy obejmie następca „Wojewody” — ciężki kompleks nowej generacji RS-28 „Sarmat”. Jego zasięg przekracza 11 tysięcy kilometrów, pocisk może przenosić od dziesięciu do 15 wielokrotnych głowic o mocy do 750 kiloton każda. Silosy nowych pocisków będą maksymalnie zabezpieczone fizycznie — w celu pełnego zniszczenia jednego silosu potrzeba co najmniej siedmiu uderzeń jądrowych o wysokiej precyzji.