W "Washington Post" napisano niedawno, że armia amerykańska, by przemieścić się przez terytorium naszego kraju na naszą wschodnia granicę, może potrzebować nawet kilku tygodni. A to dlatego, że ponoć mamy złe drogi i niepewne mosty. Przewiduje się, że będzie to trwało kilka tygodni, mimo że nie przewiduje się, że polskie wojsko stawi im jakiś opór. Ma im nawet ponoć pomagać, gdyby wybierali się na Moskwę. Może Hitler miał po prostu lepszy sprzęt niż Amerykanie, którzy urządzają na naszych drogach kraksy, wpadają do rowów, spadają z mostów? A może ta armia jest po prostu tak źle wyszkolona? Taki pastuch z Teksasu za kierownicą Humvees (HMMWV — samochód terenowy armii USA) u siebie w Ameryce otwiera piwo i jedzie przed siebie, nie patrząc na przeszkody przez pustą pustynie. A tu nie jest tak łatwo, bo jest jakaś cywilizacja?
Pojechałem na wschód od Warszawy do Radzymina, by sprawdzić, czy naprawdę z naszymi drogami jest aż tak źle i dowiedzieć się, co społeczności lokalne zamierzają zrobić, by pomóc sojusznikom polskich władz. Wielkich patriotycznych uniesień nie zauważyłem, ale niektórzy są tam już zwarci i gotowi, choć nie wiedzą na co. Remonty dróg też już trwają.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.