Patryk Jaki stwierdził, że zbuduje dwie linie metra naraz — obie mają być gotowe w ciągu dwóch kadencji czyli w ciągu 8 lat.
— Metro w takim mieście jak Warszawa jest rzeczą oczywistą i naturalną — powiedział kandydat PiS. — Warszawa przez 12 lat nie zaprojektowała nawet III linii metra. Są jakieś mazakiem narysowane koncepcje, ale w sensie planistycznym 12 lat zostało zmarnowane. Czy nasze miasto powinno ścigać się ze stolicą Bułgarii, czy jednak gonić większe stolice? Jesteśmy przekonani, że to możliwe i konieczne. Razem mamy ok. 50 km linii metra Dzisiaj można budować metro za 300 mln zł za km. Przy dwóch kadencjach trwających w sumie 10 lat wychodzi ok. 1,5 mld zł z budżetu Warszawy rocznie. Chcę przypomnieć, że rok rocznie samorząd warszawski nie wydaje miliarda złotych na inwestycje.
Info za portalem transport-publiczny.pl: III linia metra o długości 31,6 km miałaby przebiegać z Choszczówki przez Tarchomin, Żerań, Marymont, Sady Żoliborskie, Rondo Babka, Rondo Daszyńskiego, Plac Narutowicza, Rakowiec, Służewiec, Ursynów do Wilanowa z odnogą na Służewcu do lotniska Chopina. IV linia o długości 19,6 km, zgodnie z propozycją, miałaby łączyć Karolin, Odolany, Dw. Zachodni, Plac Narutowicza, Politechnikę, Dolny Mokotów, Sielce, Siekierki z Gocławiem i stacją kolejową Gocławek. Linie obsługiwać miałyby gęsto zaludnione i wysoko zurbanizowane rejony o słabym dostępie do kolei bądź metra. Ponadto IV linia korzystałaby z zaplecza II linii na Morach.
Plan Jakiego jest zupełnie na serio — i zły i dobry. Zły, bo jego koncepcja musiałaby zostać dopracowana na błysk, żeby można było ją wdrożyć. W wielu miejscach (na przykład na Ursynowie), gdzie już biegnie metro, plan kandydata z Opola nie przewiduje potrzebnych przesiadek i skrzyżowań. Odległości pomiędzy niektórymi stacjami wzięte są z sufitu (internauci zauważają, że ledwo drzwi zamkną się na jednej stacji, a pociąg już musiałby zwalniać przed drugą). Poza tym budowa na tak wielką skalę oznacza „rozkopanie" miasta na wiele lat i zakorkowanie go. Warszawiacy musieliby dostać alternatywę dla rozładowania korków.
Ano dlatego, że miasto chętnie sprzedaje deweloperom ziemię na obrzeżach, w dzielnicach oddalonych od centrum, ale nie zawraca sobie już głowy, aby funkcjonował tam więcej niż jeden autobus. Jaki chce zacząć budowę „swojego" metra od krańców: z czterech stron jednocześnie. TI to nie od środka trasy do brzegów tylko od brzegów właśnie. I to jest pomysł bardzo sensowny. Bo właśnie ci, którzy dojeżdżają z obrzeży miasta, potrzebują metra na kluczowych dla nich odcinkach w pobliżu domu, a nie w obrębie np. śródmieścia, gdzie i tak mają do wyboru mnóstwo tramwajów, autobusów, metro i kolej.
I miał całkowitą rację. Do tej pory bowiem stawiano na budowanie garaży dla samochodów, którymi ludzie dojeżdżali z obrzeży miasta, aby przeparkować i przesiąść się w metro. To nie zdawało egzaminu. W tym sensie Jaki rzeczywiście planuje rewolucję. I choć jego plan nowych dwóch linii metra jest utopijny w obecnym kształcie, to jednak kandydatowi PiS nie można odmówić pewnej wrażliwości i pochylenia się nad realnymi problemami mieszkańców stolicy.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.