Jako że szefowi polskiej dyplomacji towarzyszyli wiceminister obrony Tomasz Szatkowski, ambasador Piotr Wilczek i attache wojskowy w Waszyngtonie generał Cezary Wiśniewski, można się domyślić, że kwestie bezpieczeństwa miały priorytetowy charakter. Wizyta i jej wyniki były tematem rozmowy korespondentki radia Sputnik Iriny Czajko z doktorem nauk politycznych i niezależnym publicystą Marcinem Domagałą.
— Można trochę złośliwie powiedzieć, że była to wizyta podwładnego u swojego szefa. Celem wizyty było uspokojenie strony polskiej, że ostatnie wypowiedzi Donalda Trumpa wcale nie oznaczają, że USA zamierzają opuścić swoją kolonię nad Wisłą. Wręcz przeciwnie. Do tego można to sprowadzić.
Min. #Czaputowicz spotkał się z doradcą @POTUS ds. bezpieczeństwa narodowego #USA @AmbJohnBolton.
— Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP 🇵🇱 (@MSZ_RP) 26 lipca 2018
Omówiono współpracę wojskową 🇵🇱-🇺🇸, geopolityczne zagrożenia wynikające z #NordStream2 i przygotowania do nadchodzącej wizyty Prezydenta RP @AndrzejDuda w #Waszyngton. pic.twitter.com/JR153Mc2bF
Oczywiście były stałe elementy tej wizyty — chociażby omówienie wzajemnych stosunków, kwestia dalszego stacjonowania wojska amerykańskiego. Oraz oczywiście stała modlitwa polskiej dyplomacji o zniesienie wiz. Oczywiście Stany Zjednoczone jak zwykle tutaj stwierdziły, że Polska jeszcze w sposób niedostateczny uniżyła się przed Waszyngtonem i jej obywatele jeszcze nie zasłużyli na ten wielki zaszczyt.
— A jak Pan widzi perspektywy zwiększenia obecności wojskowej USA w Polsce. I kto będzie opłacać cały ten projekt?
Natomiast, jeżeli chodzi o stałe stacjonowanie, to ta kwestia w żadnym wypadku nie zależy od Warszawy. To jest pewnego rodzaju gra, bo wszystko zależy od woli Waszyngtonu i tego, w jaki sposób Waszyngton będzie traktował swoje relacje z tą częścią Europy, również w kontekście Federacji Rosyjskiej.
— Proszę zwrócić uwagę, że duża część przedstawicieli tzw. polskich elit jest uzależniona od wsparcia amerykańskiego i nie wyobrażają sobie Polski bez obecności tutaj Amerykanów. Powiedziałbym tak złośliwie, przypomina to trochę narkotyczne uzależnienie. To jest jeden aspekt.
Polska ma oczywiście za zadanie odgrywanie roli takiego psa łańcuchowego, który będzie ujadał na Rosję. I to jest jej zadanie. To są obiektywne interesy globalne. Nie widać na razie jakiejś oznaki wzajemnej normalizacji stosunków pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem. Faktycznie nic w tym względzie nie zostało zrobione, natomiast coś zostało powiedziane. Zobaczymy, jakie będą dalsze tego efekty, ponieważ widać duży opór przeciwko polityce Donalda Trumpa w stosunku do Rosji w samym Waszyngtonie i pośród elit amerykańskich.
Natomiast, mając na uwadze olbrzymią amerykanizację polskiej polityki, dla samych przedstawicieli polskich elit nie będzie to dobra wiadomość. Z tego punktu widzenia polskie elity zawsze będą bardzo antyrosyjskie, bardzo proamerykańskie, co zawsze bardzo negatywnie będzie wpływało na naszą gospodarkę.
Ergo ma to silniej związać Polskę ze Stanami Zjednoczonymi. To jest główny cel. Natomiast w tym momencie obecność amerykańska w Polsce jest obecnością dojazdową. To się niestety może w szybkim czasie zmienić.