Najprzytomniej do sprawy podeszła „Gazeta Wyborcza". Na jej łamach Wojciech Czuchnowski rozwiewa zarówno pełne ekscytacji informacje o „małym przełomie", jak i w ogóle o jakimkolwiek przełomie.
To nie pierwszy raz, gdy polscy eksperci będą badać szczątki tupolewa. Gdy w latach 2010-15 trwało śledztwo Prokuratury Wojskowej, wyznaczeni przez nią specjaliści i sami prokuratorzy byli w Smoleńsku kilka razy, prowadzili badania i pobierali próbki. Po przejęciu władzy przez PiS ustalenia śledztwa zostały podważone, a w Prokuraturze Krajowej powołano specjalny zespół. Jak dotąd nie doszedł on do innych wniosków niż poprzednicy.
Dlatego tymczasem trzeba chwytać się czegokolwiek, co znów rozgrzeje serca wyborców. Grzegorz Wierzchołowski, naczelny Niezależnej.pl, przykłada się do tego zadania sumiennie.
„Cała sprawa związana z zaproszeniem do Smoleńska polskich prokuratorów wygląda na przemyślaną operację rosyjskich służb" — pisze. I stawia tezę, że eksperci zaproszeni na oględziny są prokremlowscy, o ile w ogóle nie przekupieni przez Władimira Putina. Bo jakże to tak, kiedy były szef MON prosił o wizytę, Rosjanie konsekwentnie odmawiali, a teraz zmienili zdanie? Redaktor stawia jasną tezę: zgodzili się na przyjazd polskiej ekipy, bo będą kryci przez „swoich ludzi"!
Naczelny Niezależnej.pl odkrył tez kolejny element rosyjskiego spisku — zanurzony weń ma być również portal wPolityce.pl, którego dziennikarz Marek Pyza ma zawsze podejrzanie świeże informacje na temat smoleńskiego śledztwa. Wiedział na przykład już w marcu, że o smoleńską wizytę ubiega się prof. Postol, chociaż sama Prokuratura Krajowa zdecydowała się poinformować o pozytywnej decyzji Rosjan dopiero pod koniec lipca? A dlaczego? Red. Wierzchołowski Wam powie: żeby ukryć fakt, iż prof. Postol z Instytutu Technologicznego w Massachusetts to zwykły rosyjski… nazwijmy go: „człowiek z powiązaniami".
I oto mamy kolejny odcinek serialu pt. „Groźni Polacy na tropie". Rosjanie tak się boją, że ludzie Macierewicza mogliby odkryć groźną prawdę o katastrofie, której nie zdążyli odkryć przez osiem lat — że aż muszą obstawić się przekupnymi amerykańskimi ekspertami.
Rozumiemy, że sezon ogórkowy w pełni, brakuje tematów podnoszących ciśnienie. Ale może już lepiej, drodzy redaktorzy, zajmijcie się pytonem.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.