DOPRAWDY ZDUMIEWAJĄCE
„Na jakiej podstawie wydalono Kozłowską z terytorium Unii Europejskiej?— Polskie władze zadbały o to, żeby wszystkie informacje, które legły u podstaw wpisu do SIS miały charakter poufny — tłumaczy mecenas Wojciech Mądrzycki, współpracujący z Otwartym Dialogiem w sprawach dotyczących obrony więźniów politycznych w Rosji, Ukrainie, Mołdawii i Kazachstanie. — A skoro nie wiemy, jakimi przesłankami się kierowano, to trudno się nawet odnieść do tej wyjątkowo dotkliwej decyzji polskich władz w stosunku do Ludmiły Kozłowskiej".
Medium cytuje też samą pokrzywdzoną: „Chyba naprawdę komuś zależało na wyrzuceniu mnie z UE. Dziwne jest też to, że dany kraj zazwyczaj podaje przyczynę wydalenia. To ułatwia wydalanej osobie składanie apelacji. Tym razem nie podano żadnej przyczyny".
Wirtualna Polska lamentuje: „W marcu kobieta złożyła wniosek o wydanie jej nowej karty pobytu w Polsce. (…) 8 lipca niespodziewanie dostała z Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego informację że nie uzyska dostępu do części akt jej sprawy, ponieważ nadano im klauzulę TAJNE. W uzasadnieniu czytamy, że ich nieuprawnione ujawnienie spowodowałoby poważną szkodę dla Rzeczypospolitej Polskiej".
WP SNUJE TEŻ TEORIE SPISKOWE
…o odwecie polskiego rządu wobec działań męża Kozłowskiej, Bartosza Kramka (opublikował kilka tekstów o wymowie antyrządowej). Tylko że jego znikąd nie deportowano.
Zaś fundacja, której Kozłowska prezesuje, znana jest z wywieszania w swoich oknach zdjęć z demonstracji z banderowskimi flagami. A teraz ogólnopolskie portale informacyjne łkają, tworząc legendę o niewinnej Ukraince, która nie wie, za co wyleciała, bo jej złe służby nie powiedziały.
W dodatku Kozłowska urasta na bohaterkę, co ją za grzechy męża wywrotowca zesłano prawie na Sybir.
Aż ma się ochotę zapytać:
„ALE WY TAK SERIO?!"
Tylko dlaczego oburza nas to wybiórczo?
W maju 2018 Jerzy Targalski tak komentował wydalenie dwóch Rosjanek (Jekateriny C. i Anastazji Z.) oskarżonych o udział w „wojnie hybrydowej": „Ci, którzy twierdzili, że nie ma wojny hybrydowej, to najbardziej zaangażowani uczestnicy tego konfliktu. Jak wiadomo, diabeł zawsze przekonuje, że nie istnieje. (…) Problem polega na tym, że Rosjanki można było wydalić, ponieważ nie mają one obywatelstwa polskiego. A co zrobić z obywatelami naszego kraju, którzy po prostu twierdzą, ze mają takie, a nie inne poglądy, np. uważają, że Polska powinna wpuścić wojska rosyjskie zamiast amerykańskich albo ogłosić neutralność?".
Redaktor Swiridow wielokrotnie podkreślał, że szereg postępowań, trwających od 2014 roku, przypominał mu „Proces" Kafki — nie pozwolono mu zapoznać się z aktami, do tej pory nie wie, co konkretnie zarzuca mu ABW.
Wśród ogólnopolskich mediów w obronę dziennikarza MIA Rossiya Segodnya wziął jedynie Sputnik oraz Strajk.eu.
Redaktor naczelny tego ostatniego — Maciej Wiśniowski, mówi w rozmowie z nami:
— Sprawa Kozłowskiej obnaża niesamowitą hipokryzję polskich mediów. Kiedy wydalano Swiridowa czy Zacharian, nikt nawet nie pisnął. Ale teraz, kiedy chodzi o Ukrainkę, czuć medialne wzburzenie. Nagle wszyscy się zorientowali, że utajnienie sprawy nawet przed samym zainteresowanym zakrawa na absurd i godzi w podstawowe prawa człowieka. Znów dają o sobie znać nasza rusofobia i nasze uprzedzenia.
Dawid Blum, polski publicysta, Warszawa
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.