Nie wiadomo, o czym myślał Petro Poroszenko, kiedy polecił szefowi MSZ Pawłowi Klimkinowi przygotować wszystkie niezbędne dokumenty do wypowiedzenia traktatu o przyjaźni, współpracy i partnerstwie z Rosją. Najwyraźniej wybitny umysł ukraińskiego męża stanu był zajęty wtedy czymś ważniejszym. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że ukraiński lider zapomniał: zawarte w 1997 roku porozumienie umacnia „zasadę partnerstwa strategicznego, uznawania nienaruszalności istniejących granic, poszanowania integralności terytorialnej i wzajemnego zobowiązania do niewykorzystywania swoich terytoriów ze szkodą dla wzajemnego bezpieczeństwa".
Zresztą Kijów już od dawna nie kieruje się tym dokumentem — przypominając czasem o tych jego punktach, które są dla niego korzystne. A Moskwa ze swojej strony do samego końca przestrzegała punktów tej „konstytucji" — kierując się przede wszystkim integralnością terytorialną „partnera" i nie uznając proklamowanych w trybie jednostronnym republik Donbasu. O Krymie nie ma co tutaj nawet przypominać — mieszkańcy półwyspu sami postanowili związać swoje losy z Rosją.
Najważniejsze, że da to możliwość mówienia o tym, że w warunkach agresji wobec młodego, niepodległego państwa, w sytuacji, kiedy demokracja przeżywa kryzys, ponieważ na nią napadnięto, «piąta kolumna» próbuje pod pretekstem wyborów obalić «prawowitą» ukraińską władzę. Poroszenko dostaje to, co jest mu potrzebne — powód do zaangażowania swoich oddziałów siłowych. Nie fakt, że uda mu się je wykorzystać — co więcej nie wiadomo, czy nie zderzy się z jakąś alternatywną siłą. Nie ma jednak innego wyboru — powiedział Iszczenko.
Na przykład zmienić zasady przekraczania granicy i pobytu w kraju milionów Ukraińców, którzy w rezultacie stracą źródło dochodu i na pewno polubią za to Petra Alieksiejewicza i zachcą na niego głosować. Można wymyślić naprawdę wiele, kiedy Kijów sam daje Rosji broń, skierowaną przeciwko sobie. Inna sprawa, że strona rosyjska nigdy nie śpieszyła się skorzystać z takich możliwości.
I tym bardziej takie radykalne kroki nie są potrzebne ukraińskiej opozycji. Jeśli obecnemu prezydentowi uda się jednak zrealizować swój plan i ostatecznie zniszczyć stosunki z Moskwą, to właśnie jego oponenci będą musieli to odkręcać i naprawiać. Wszystko wskazuje na to, że Poroszenko ma małe szanse na powtórną kadencję na stanowisku prezydenta. Jeśli tylko nie zajmie fotela prezydenckiego siłą.
Wypowiedzi Kijowa o wycofaniu się z traktatu o przyjaźni z Rosją skomentował Kreml.
„Oczywiście, stosunki dwustronne są w sytuacji, w której, jeśli można się tak wyrazić, trudno byłoby jeszcze coś zepsuć. I jak dotąd nie ma czynników, które świadczyłyby w obecnej sytuacji o perspektywie ich normalizacji" — powiedział Pieskow.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.