W nowej interpretacji historii, tak popularnej w naszych czasach w Europie, a zwłaszcza w Polsce — Hitler nie jest już nawet takim potworem. Był jak nieuniknione zło, niczym huragan czy powódź, które siedziałoby tam u siebie w Niemczech i nie niepokoiło sąsiadów, gdyby nie Stalin — to właśnie on jest wszystkiemu winien i ściągnął nieszczęście na cały świat.
Myśl, by ponownie spojrzeć na wydarzenia lat 30. i 40. XX wieku, dojrzewała w Europie długo. Zaostrzenie choroby rewizjonizmu w Starej Europie można było zauważyć w 2009 roku, a wywołała je 70. rocznica podpisania Paktu Ribbentrop-Mołotow. Zgromadzenie Parlamentarne OBWE podjęło wówczas decyzję, by zrównać reżimy Hitlera i Stalina.
Niektórzy wschodni członkowie wspólnoty europejskiej z entuzjazmem przyjęli tę ideę i rozwijają ją już przez prawie 10 lat. Jeśli wytłumaczyć to krótko i zrozumiale jak dziecku, to ich interpretacja faktów historycznych jest następująca: dwóch dyktatorów dzieliło i dzieliło biedną Europę, aż w końcu się pokłócili. W rezultacie jeden pobił drugiego, a ucierpieli Polacy, którzy trafili do niewoli komunistycznego potwora na pół wieku, Węgrzy, Bułgarzy i inne narody.
Pamiętajmy, że pakty o nieagresji były w tamtych czasach zwyczajną praktyką w Europie. Zawierały je ze sobą wszystkie kraje europejskie, próbując stworzyć w taki sposób system bezpieczeństwa regionalnego. Podobnymi porozumieniami z hitlerowskimi Niemcami nie gardziło ani jedno państwo Starej Europy — Polska również.
A Związek Radziecki zdecydował się na podpisanie paktu dopiero wtedy, kiedy wszystkie próby stworzenia antyhitlerowskiej koalicji przez Europę po prostu spełzły na niczym. Przecież rok wcześniej umowę z hitlerowskimi Niemcami podpisały Anglia i Francja (tak zwany spisek monachijski). W rezultacie Niemcy za przyzwoleniem Anglików i Francuzów zajęli czechosłowackie Sudety.
Trzeba przyznać, że Polska znalazła się w tamtym czasie w trudnej sytuacji. Miała szansę, by uniknąć faszystowskiej okupacji, ale Warszawie nie udało się właściwie zorientować w ówczesnych wydarzeniach — uważa dyrektor Centrum Problemów Wojskowo-Politycznych, profesor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) Alieksiej Podbieriozkin.
To lawirowanie między różnymi centrami siły i jawne antyradzieckie stanowisko doprowadziło do tego, że Polska od samego początku nie miała żadnych szans " — podkreślił profesor, dodając, że wówczas jedyną szansą na ratunek była dla Warszawy zgoda na przemarsz wojsk ZSRR.
Większość polskich historyków ma oczywiście własny punkt widzenia na tamten okres — i mają do tego pełne prawo. Prawdziwi specjaliści nie mają jednak prawa, by ulegać naciskom polityków, którzy przepisują historię w zależności od swoich aktualnych potrzeb.
Niestety polityczne znieważanie historii, jak nazywają eksperci pseudonaukowe wywody niektórych „specjalistów", w ostatnich latach stały się dla Europy czymś zwyczajnym. A może przyszedł czas, żeby zamiast tłumaczyć wszystkie nieszczęścia „okupacją radziecką", powrócić do prawdy — która, jak twierdził Sokrates, może przejawić się również w sporze.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.