Trzeba przyznać, że ta kandydatura wywołuje poczucie dogłębnego absurdu i generuje potencjał na miliony memów. Wyobraźmy sobie Macierewicza, który kontroluje przekazanie część budżetu MON na sprzęt dla MSWiA, albo Macierewicza, który zarządza sprawdzenie okoliczności zakupienia trzech samolotów dla VIP-ów za 2 miliardy złotych w specjalnym, bezprzetargowym trybie (choć trafniejsze byłoby tu określenie „bez żadnego trybu").
Jak na razie jako szef legendarnej już podkomisji pan Antoni spisuje się tak świetnie, że polscy prokuratorzy, który dopiero co pojechali do Smoleńska, nie pomyśleli nawet, aby zabrać go ze sobą.
Zresztą wiedzieli, co robią. Przewodniczący podkomisji nie był na miejscu, ale już wie swoje: dziś ogłosił nową sensacyjną teorię o podmianie przez Rosjan czarnych skrzynek z Tu-154.
Wicemarszałek Senatu Adam Bielan również nie słyszał o tym, aby w partii ktoś optował za „Antkiem Kontrolerem". — Media uwielbiają polityczne spekulacje — uciął krótko rozmowę w radiu Plus. Nie mógł sobie przy tym odmówić złośliwości: — Nie sądzę, aby „Gazeta Wyborcza" była najlepiej poinformowaną gazetą.
Pytany o proces Kwiatkowskiego, uspokoił: — Ta sprawa musiałaby zakończyć się prawomocnym wyrokiem, żeby doszło do usunięcia obecnego prezesa NIK. To się raczej w ciągu roku nie zdarzy, wiec mówimy o 10, 11, 12 miesiącach.
No chyba, że Prezes zarządzi inaczej.
— Pewnie na dzień dobry skontrolowane byłyby BBN i Kancelaria Prezydenta — stwierdziła nie bez racji współautorka książki „Antoni Macierewicz: biografia nieautoryzowana" Anna Gielewska z „Wprost".
A być może i dla złotych dzieciaków: Misiewicza i Jannigera gdzieś w Izbie znalazłoby się miejsce. Mając takich padawanów, żaden mistrz nie powinien zbyt długo pozostawać bezrobotny.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.