Figura na pomniku przedstawia żołnierza Armii Czerwonej pozbawionego broni, siedzącego ze spuszczoną głową i pięścią zaciśniętą za plecami. To jeden z najbardziej poruszających monumentów nawiązujących do drugiej wojny światowej.
Bo i kryjąca się za nim historia jest wstrząsająca. Według przekazów świadków wydarzeń z 1945 hitlerowcy, którzy wycofywali się z tych ziem, mieli przetrzymywać kilkudziesięciu radzieckich jeńców na terenie Starzyńskiego Dworu, następnie, wycofując się, bestialsko ich zabili, zapędzając do stodoły i podpalając ją.
W 2005 pomnik zyskał drugie życie.
Szaleństwo, które rozpętał PiS na spółkę z IPN, ogarnęło także i Starzyński Dwór. Sołtys Waldemar Bradtke poinformował lokale media, że dowiedział się w Urzędzie Gminy, że „stosowne zapytanie" o analizę słuszności pomnika zostało już wysłane do IPN. Wojewoda pomorski rozpoczął w tej sprawie stosowne procedury.
To jednak nie jedyny przykład dekomunizacyjnego wariactwa ostatnich miesięcy.
„Żołnierzom polskim i radzieckim oraz mieszkańcom gminy Sobienie-Jeziory poległym w walce z faszyzmem o wyzwolenie narodowe i społeczne naszego kraju w XXX rocznicę powstania Ludowego Wojska Polskiego". Tablicę o takiej treści wraz z cokołem lokalna komórka IPN kazała usunąć władzom miejscowości Sobienie-Jeziory w powiecie otwockim pod Warszawą.
Całej sprawy nie byłoby zapewne, gdyby z inicjatywą usunięcia pomnika nie wyrwał się rok temu nadgorliwy radny Mirosław Kabala. Kiedy jednak machina dekomunizacyjna ruszyła, a do sprawy wmieszał się IPN, było już raczej pewne, jak będzie brzmiał werdykt: „pomnik spełnia wymogi ustawy dekomunizacyjnej". I choć nie ma tam słowa o poprzednim ustroju, okazuje się, że dziś w Polsce nie wolno upamiętniać nawet radzieckich towarzyszy broni.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.