Według raportu portalu, ESA weszła na ukraiński rynek na początku 2015 roku. O tym, że usługi ESA są cenione na Ukrainie, ma świadczyć dyplom przyznany przez państwową ochronę Ukrainy. A ESA ma w swojej kolekcji i mniej chlubną nagrodę — dyplom uznania przyznany jej instruktorom przez pułk Azow w marcu 2016 roku. A jak wiemy Azow zasłynął ze skrajnych, neonazistowskich poglądów a także różnych akcji z użyciem przemocy.
Wtorkowa „Wyborcza" pod nagłówkiem „Ukraińscy faszyści byli szkoleni w Polsce" powróciła do tego tematu. Jak Pan może skomentować działalność tej tzw. Akademii?
— Moim zdaniem powinna zainteresować. Powinno to zostać albo potwierdzone, albo zdementowane. Powinno być jakieś stanowisko ze strony władz, chociażby ze strony służb specjalnych, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Ta informacja w gazecie „Wyborczej" miała taki charakter sceptyczny, powątpiewający w to, co podaje brytyjski portal. To daje nam pogląd na temat tego, jak oficjalne czynniki polskie tę sprawę mogą potraktować.