Powstały kontrole na granicach z Niemcami, Litwą, Czechami i Słowacją. Granice można przekraczać tylko w wyznaczonych miejscach. Kontrole wprowadzono w związku ze szczytem klimatycznym, który odbędzie się w Katowicach od 3 do 16 grudnia.
— Powstaje pytanie, przed kim w rzeczywistości władze pragną chronić polityków i gości szczytu?
Łatwiej się rządzi, jeśli jest gdzieś jakieś realne lub iluzoryczne zagrożenie. Każde państwo wykorzysta taką okazję do pokazania swojego silnego ramienia, że potrafi zabezpieczyć taką imprezę tym bardziej, że niewiele to kosztuje, a propagandowo już od kilku dni się o tym mówi. Proszę zwrócić uwagę, z jakim wyprzedzeniem to jest robione.
— Chyba tak. Państwo przecież musi być zawsze chronione. Jeszcze raz powtórzę, ma to wydźwięk czysto propagandowy. Ale, jak pamiętamy, granice były uszczelniane w przypadku mistrzostw Euro, wcześniejszego szczytu klimatycznego. Miało to też sens przy imprezie takiej jak Światowe Dni Młodzieży. Państwo zawsze myśli w takich kategoriach, że lepiej jest dmuchać na zimne. A przy takiej imprezie międzynarodowej różne rzeczy mogą się wydarzyć.
— Dziwne jest to, że żadnych dodatkowych kontroli nie przewidziano na granicy z Ukrainą.
— Pan przypomniał o Światowych Dniach Młodzieży. Wówczas władze zlikwidowały Mały Ruch Graniczny z obwodem kaliningradzkim i nie przywróciły go dotychczas. Jak Pan sądzi, jaki psikus przygotowują władze obecnie?
Ideą pokoju jest przecież jak największa otwartość. Już pod koniec XIX wieku ta idea się wykluła, że jeżeli ludzie i towary mogą swobodnie podróżować, to nie idą żołnierze. Otwartość granic jest znacznie bezpieczniejsza niż zamykanie. To taka chaotyczna polityka z nadzieją, że przy okazji można coś ugrać. Wskażmy jakiegoś wroga, może coś ugramy. Ale to są drobne, doraźne rzeczy. Efekt długofalowy jest raczej negatywny niż pozytywny. To taka zabawa polityką.