Kaczyński uważa, że cała „afera" z jego udziałem jest nadmuchana, a tak naprawdę to wiele hałasu o nic:
To nie jest nawet kapiszon, tam przecież nic nie ma. Ale parę spraw chcę sprostować, bo mamy do czynienia z całą masą nieprawdziwych sugestii. Na przykład czy poseł i szef partii ma prawo być szefem rady fundacji, czyli de facto rady nadzorczej? Otóż ma prawo, to nie jest złamanie żadnego przepisu
— powiedział prezes.
Jeszcze po pierwszej publikacji to Beata Mazurek spopularyzowała na Twitterze frazę „Ja cię nie mogę" — którą rzekomo miał wypowiedzieć prezes PiS, komentując ubiór towarzyszącej austriackiemu biznesmenowi tłumaczki.
W innej wypowiedzi Mazurek wyraziła zaskoczenie agenturalną przeszłością Kazimierza Kujdy, w co nikt z medialnych komentatorów nie dał po prostu wiary. A już prawdziwą wisienką na torcie było jej ostatnie publiczne wystąpienie:
W sprawie spółki Srebrna wszystko jest czyste i klarowne, ponieważ prezes Jarosław Kaczyński miał prawo do tego, żeby prowadzić określone rozmowy, miał do tego upoważnienia
— powiedziała Mazurek.
Z jego oświadczeń majątkowych wynika jednak coś zupełnie innego. Dlatego dziennikarze są pewni, że prezes był po prostu zmuszony zabrać głos dla „Sieci", bo kolejne próby obrony jego interesów przez Mazurek po prostu wpychają go na minę.
Jedno jest pewne: „taśmy Kaczyńskiego" jeszcze długo będą elektryzować opinię publiczną.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.