— Myślę, że pan minister zbyt daleko idące tezy postawił. To, niewątpliwie, nowoczesny system rakietowy, dający naszej polskiej armii nowe możliwości oddziaływania ogniowego tak pod względem zasięgu, jak i precyzji rażenia. Takich nośników i takich środków ogniowych polska artyleria nie posiada. Tam jest kwestia szczegółowego wyposażenia. W ramach zakupywanych modułów będziemy mieli niuanse, tak i z rakietami relatywnie dalekiego zasięgu, jak i rakietami artyleryjskimi. W sumie pozwoli to razić cele na głębokości przeszło dwustu kilometrów. Więc, jest to, niewątpliwie, broń, która da polskiej armii nowe możliwości.
— Niewątpliwie, możliwości ogniowe systemu HIMARS pozwalają oddziaływać ogniowo na daleką rubież.
Będą miały w zasięgu relatywnie duży obszar okręgu kaliningradzkiego, bo zakładając, że pozycje ogniowe będą kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów wewnątrz pozycji polskich, to i tak na głębokość około 120 kilometrów będą mogły oddziaływać. Takie możliwości ten system daje. System HIMARS jest to system i ofensywny, i obronny, więc nie należy zakładać tylko scenariuszy ofensywnych.Daje po prostu polskiej armii możliwości wsparcia własnych oddziałów na dosyć dalekie odległości.
Myślę jednak, że fantazje nie powinny być kierowane w złym kierunku, bo oba kraje nie znajdują się w jakichś napiętych relacjach wojskowych. Między krajami nie ma jakichś nieporozumień na gruncie granic. Więc, myślę, nie potrzebne jest podgrzewanie atmosfery z obu stron.
— Przy potencjale armii rosyjskiej to są tylko dwa moduły dywizjonowe. Tak trzeba patrzeć realnie. Możliwości techniczne, owszem, są, natomiast proporcje do potencjału obronnego armii Federacji Rosyjskiej są nikłe. Armia rosyjska dysponuje w ramach okręgu kaliningradzkiego rakietowymi systemami „Iskander", artylerią rakietową typu „Smiercz", więc nie sądzę, że to daje jakąś strategiczną przewagę stronie polskiej, nawet nad tylko wydzielonym kontyngentem wojsk rosyjskich w Kaliningradzie, — powiedzial Krzysztof Podgórski.