„W zagranicznych gazetach piszą o Gdańsku jako o nowoczesnym, europejskim mieście, które dzięki Adamowiczowi zmieniło się nie do poznania. Dulkiewicz to gwarancja kontynuwacji polityki Pawła Adamowicza, w świadomości ludzi zlali się już w jedną osobę" — mówi Kasia (35 lat), która w Gdańsku odwiedza rodziców, sama po studiach wyemigrowała do Włoch.
„To prawniczka, kompetentna, zorientowana w kulisach polityki samorządowej. To oczywiście trochę casusu „wdów smoleńskich" — jeśli Magdalena Adamowicz wejdzie do polityki, to już zawsze będzie słuchała od swoich przeciwników, że zrobiła karierę na śmierci swojego męża. Ale z wywiadu dla „Newsweeka" widać, że polityka ją kusi" — twierdzi Michał.
„Trzeciego marca wygra moja imienniczka" — mówi Aleksandra (33 lata), zajmująca się wynajmem mieszkań, współpracująca z lokalnymi mediami. „Śmierć Adamowicza była wydarzeniem tak wstrząsającym, że po prostu zamknęła usta jego wcześniejszym krytykom. Ale prawda jest taka, że całe swoje życie ten człowiek poświęcił miastu".
Co ciekawe, nie wszyscy pochlebnie wypowiadali się o Pawle Adamowiczu. Padały sarkastyczne stwierdzenia — „zapomniał, ile ma mieszkań", „nie był to polityk, którego największą cnotą była bezinteresowność". Ale i tak pójdą głosować na Dulkiewicz. W mieście praktycznie tylko ją widać na plakatach. Prócz tego mieszkańcom wydaje się to po prostu naturalną kontynuacją wyniku ostatnich wyborów samorządowych. Wygląda na to, że Gdańsk jest — pod względem politycznym — zamkniętą twierdzą. I taki pozostanie na najbliższe 4 lata.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.