Zwolennicy projektu widzą w nim planowaną od lat inwestycję, która umożliwi otwarty dostęp portu w Elblągu do Morza Bałtyckiego i będzie gwarancją swobodnej żeglugi statków. Przeciwnicy oraz okoliczni mieszkańcy upatrują w przekopie dewastację obszaru Natura 2000 i niszczenie cennego ekosystemu. Poprzez akcję protestacyjną liczą, że uda im się jeszcze zastopować inwestycję.
Zdaniem Włodzimierza Rydzykowskiego z Katedry Polityki Transportowej na Uniwersytecie Gdańskim, cytowanego przez Rzeczpospolitą, gospodarczego uzasadnienia dla budowy przekopu Mierzei Wiślanej nie ma. Według prof. Rydzykowskiego, nawet gdyby znalazły się ładunki do transportowania tą drogą, to przy zakładanych 5 metrach głębokości kanału zmieściłyby się tam jednostki o nośności najwyżej 3,5 tys. ton, czyli statki pływające po Renie i w rejonie kanału La Manche, a nie na Bałtyku. Biorąc pod uwagę koszt budowy kanału, okazuje się, że nakłady zwracałyby się przez 450 lat — dodaje prof. Rydzykowski.
„Mamy tu podobną sytuację do tej, jaka była z Puszczą Białowieską. Broniliśmy Puszczy i Komisja Europejska stanęła wtedy po naszej stronie. Udało się wówczas zatrzymać wycinanie lasu. Takich mamy polityków, którzy prowadzą politykę rabunkową. Już nie wspomnę o tym, co się dzieje w słynnej stadninie koni w Janowie. Fachowcy odchodzą, stadnina na krawędzi bankructwa" — mówi pani Anita.
Tym razem Komisja Europejska również zareagowała na sytuację. Chce pilnie spotkać się z przedstawicielami polskich władz. Bruksela nie jest pewna, czy przekop będzie rzeczywiście miał — jak twierdzą polskie władze — tylko "nieznaczący wpływ" na środowisko na obszarach Natura 2000. Poza tym, Bruksela zwraca uwagę na uzasadnienie projektu. W decyzji środowiskowej budowa jest tłumaczona czynnikami społeczno-gospodarczymi, natomiast MON wyjaśnił, iż uważa tę inwestycję za niezbędną dla bezpieczeństwa państwa.
Budowa kanału potrwa do 2022 roku, a jej koszt wyniesie ok. 880 milionów złotych i w całości będzie pokryty z budżetu państwa. Anita Czarniecka twierdzi, że będą protestować nadal, używając argumentów, które są oparte na analizie ekonomicznej, ekologicznej opracowanej na zlecenie sejmiku Pomorskiego, a nie na partyjne polecenie, że komuś to po prostu przyszło do głowy.
„Chcemy dialogu. Chcemy rozmowy opartej na argumentach. Chcemy, żeby w naszym kraju było przestrzegane prawo. Jeżeli rząd, ministerstwo, wojewoda nie są partnerami, będziemy protestować. Jesteśmy obywatelami tego kraju, wyborcami, płacimy podatki i to od nas zależy, kto będzie rządził Polską"- powiedziała Anita Czarniecka i dodała: „Mam nadzieję, że nie będziemy mieć nieprzyjemności z powodu udzielenia Sputnikowi wywiadu".