„To, co widzimy we wniosku administracji (Trumpa) w budżecie na przyszły rok, to oczywiście nie dyplomacja; no chyba że to albo nowoczesna amerykańska dyplomacja, która sprowadza się do gróźb lub sankcji, albo, jak się okazuje, próba kupienia sojuszników” — powiedział Ławrow po spotkaniu z austriacką minister spraw zagranicznych.
Decyzję o tym, na ile odpowiada to ich interesom, podejmą, rzecz jasna, amerykański ustawodawca i podatnicy. I oczywiście zadecydują kraje, które są adresatami tej hojnej pomocy w przeciwdziałaniu złemu wpływowi Federacji Rosyjskiej. Najwyraźniej po to, aby wprowadzić tam swoje, dobre, wpływy — dodał szef rosyjskiego MSZ.
Według niego nie jest jasne, „czy tym krajom spodoba się fakt, że chce się je kupić”.
„Ale znając obecne maniery, które panują w Waszyngtonie, nie wykluczam, że jeśli te państwa odmówią nałożonej na nie pomocy, to przeciwko nim wprowadzone zostaną sankcje” — powiedział Ławrow.