Wygląda na to, że Polak plus samolot to naprawdę nie jest szczęśliwe połączenie…
Zależało nam na szybkim pozyskaniu zastępczych samolotów, by zachować ciągłość naszych połączeń. Wygenerowało to dla spółki dodatkowe koszty, ale nie podjęliśmy jeszcze decyzji co do tego, jak je będziemy rozliczać i kto ewentualnie je pokryje – powiedział rzecznik spółki Adrian Kubicki.
Sam producent jest teraz w nie lada kłopocie. Wydał oświadczenie, które, zdaje się, nie przekonało nikogo.
„Bezpieczeństwo jest kluczową wartością w firmie Boeing od tak dawna, jak długo budujemy samoloty, i zawsze tak będzie. Nie ma większego priorytetu dla naszej firmy i naszej branży. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zrozumieć przyczynę wypadków we współpracy z badaczami, wdrażamy ulepszenia w zakresie bezpieczeństwa i pomagamy zapewnić, że nie powtórzy się to ponownie" – napisał szef Boeinga Dennis Muilenburg.
In Consultation with the FAA, NTSB and its Customers, Boeing Supports Action to Temporarily Ground 737 MAX Operations: https://t.co/Z6gIInNYHL pic.twitter.com/cBHzvsdVw7
— The Boeing Company (@Boeing) March 13, 2019
Ale próżny trud. Dyskusje o uziemieniu aktywnych boeingów ucięła konstatacja samozwańczego władcy wszechświata – Donalda Trumpa, który zdecydował: „Loty będą zawieszone do czasu wydania specjalnego zarządzenia. Eksploatacja samolotów Boeing 737 Max, które znajdują się teraz w powietrzu, będzie zawieszona po tym, jak lądują w punkcie docelowym”.
Polski LOT próbował popiskiwać w akcie protestu, ale od wczoraj z postawy „no, poczekamy, zobaczymy” zmienił już ton na bardziej ugodowy. Nadal nie wiadomo, co z szykowaną dostawą. My Polacy powinniśmy jednak jeździć pociągami. Serio.