Pracownicy KAS, z którymi rozmawiali dziennikarze Gazety Wyborczej, raczej sceptycznie odnoszą się do pracy zatrudnionych księży.
– Tak naprawdę kapelan jest nam zupełnie niepotrzebny – odpowiada "Gazecie Wyborczej" rozmówczyni z jednej z izb administracji skarbowej.
– U nas się on nie pojawia. Fizycznie go nie ma, nie "odklikuje" się, przychodząc do pracy, bo nie przychodzi do izby. Od czasu do czasu wysyła jakieś maile. Ostatnio widziałam go na Wigilii. Mamy kapelana, a jakbyśmy go nie mieli - relacjonuje. - Może on ma bardzo ważne czynności operacyjne w terenie? Mamy duże województwo, dużo urzędów – powiedziała urzędniczka.
– Żartujemy, że powinniśmy go sadzać, przy rozmowach z podatnikami. Przy kapelanie mówiliby wszystko jak na spowiedzi, prawdę i tylko prawdę – powiedziała pracownica skarbówki. – Poszłam nawet do swojego szefa zapytać, co ten nasz kapelan ma robić.