Najpierw samobieżne armaty kalibru 203 mm 2S7M „Małka”, które trafiły na wyposażenie 41. armii ogólnowojskowej, zniszczyły wzmocniony punkt dowódczy „terrorystów”, w którym znajdowało się kilku „dowódców polowych”.
Później potężny atak przeprowadziły już „Grady” i „Uragany”, które wspólnie z samobieżnymi haubicoarmatami 2S19 Msta-S kalibru 152 mm dosłownie usuwały grunt pod nogami „przeciwnika” wystrzałami swoich rakiet.
Naprowadzanie ognia odbywało się przy pomocy nowoczesnych bezzałogowych statków powietrznych „Orłan-10” i „Eleron”. Dzięki nim wojskowi w czasie rzeczywistym otrzymywali informacje o lokalizacji pozycji „bojowników” i tym samym naprowadzali precyzyjnie ogień. Wojskowi nazywają tę metodę „izolacją ogniową”.