Jedno jest pewne – głosując za wstąpieniem do Unii w czasie referendum w 2003 roku, Polacy przegłosowali automatycznie za euro. Ale czy zdawali sobie wówczas sprawę z tego, że ich decyzja będzie obligatoryjna mimo mijających lat i pojawiających się problemów?
„O plusach i minusach wstąpienia do strefy euro więcej konkretów mogą powiedzieć, ci, którzy tam już są” – uważa rozmówca Sputnika Tomasz Jankowski, politolog z wykształcenia, wykładowca historii myśli politycznej na uczelni wyższej w Warszawie. Jego zdaniem w kraju, który jeszcze na własnej skórze nie przekonał się, jak się żyje z euro, można tylko snuć przypuszczenia, prognozy, co dobrego przyniesie europejska waluta i gdzie mogą kryć się pułapki.
Po wielu latach przebywania w strefie euro Hiszpanie zauważyli, że stracili możliwość skutecznego wpływania na swoją gospodarkę, na jej rozwój, bo przecież strefa euro to nie tylko waluta, lecz też bardzo dużo unijnych uwarunkowań prawnych, prawno-ekonomicznych, których należy przestrzegać” - podkreśla Tomasz Jankowski.
„Strefa euro jest tak naprawdę strefą, w której bogatsze państwa – Niemcy, Francja – eksploatują państwa biedniejsze, mniej rozwinięte, o mniejszym budżecie, o mniejszej wartości PKB. To jest pewnego rodzaju zagrożenie dla takich krajów jak Polska i Hiszpania, ale też Włochy. W ostatnich latach szefowie finansowi w Unii Europejskiej wskazują na to, że Włosi nie trzymają się ustalonej linii budżetowej i tym samym wystawiają strefę euro na szwank. Ale zauważmy, że zarówno Francja, jak i Niemcy również utrzymują deficyt budżetowy, i nie ma jakoś z tego względu większych problemów dla strefy euro.
Zwolennicy przystąpienia do strefy euro wskazują, że z euro Polska okazałaby się w pierwszej lidze Unii i to podniosłoby wizerunek kraju. Jednak rozmówca Sputnika zgadzając się, że przynależność do strefy euro określa pozycję kraju w Unii Europejskiej, ale wcale nie wpływa na uprzywilejowanie ekonomiczne. Jako przykład mogą posłużyć chociażby sąsiedzi Polski - Słowacy, Litwa, Estonia i Łotwa. Jakoś nie widać, żeby z tego tytułu w Unii bardziej liczono się z ich głosem, żeby te kraje osiągnęły jakieś zyski ekonomiczne. Niestety jest wręcz na odwrót, bo obywatele tych krajów narzekają, iż wprowadzeniu wspólnej waluty towarzyszyło zamrożenie pensji, a ceny poszły w górę.
Oprócz tego Tomasz Jankowski wskazał, że nie widać zmniejszania się różnic między Hiszpanią a Niemcami, czy Włochami a Francją. Nie widać też zacierania się różnic między państwami tzw. nowej unii, które razem z Polską do Unii wchodziły, a krajami starej piętnastki.
A ekonomistom twierdzącym, że euro byłoby dobre dla polskiego eksportu, bo eksporterzy nie byliby narażeni na ryzyko kursowe, zwróciłbym uwagę na strukturę własności w gospodarce. To jest ważniejszy czynnik, a nie waluta, którą gospodarka obraca. Jeżeli mówimy o polskim eksporcie, to zadajmy sobie pytanie, kto jest właścicielem tych polskich firm, które eksportują, do jakich koncernów należą i gdzie one mają swoje siedziby. To jest w dużym stopniu zagraniczny kapitał. Pod tym względem polska gospodarka jest zupełnie ułomna” – uważa rozmówca Sputnika.
Na pytanie, czy Polska jest gotowa do wejścia do strefy euro, odpowiedział:
Z tego, co wiem, w sensie czysto prawnym, ekonomicznym – nie. Strefa euro wymaga większej dyscypliny budżetowej niż ma Polska, wymaga mniejszego deficytu i pewnego rodzaju zabezpieczeń przed wahaniami ekonomicznymi. Dużo jest szczegółów. Sama wola polityczna przystąpienia do euro nie jest wystarczająca. Polska gospodarka musi być dostosowana do wymogów. Na razie rząd PiS-u niczego nie robi, żeby się dostosować - uważa Tomasz Jankowski.