Przez ostatnie 20 lat ludzi straszono tymi armagedonami niejednokrotnie. Ale, jak widzimy, wszyscy są cali i zdrowi. Apokalipsa, nawet jeśli się zdarzała, to tylko w gospodarce i polityce. Za to oddzielne podziękowania dla władz.
Steven Stahler z UC Berkeley Department of Astronomy twierdzi, że prawdopodobieństwo tego, że Słońce ma sobowtóra wynosi praktycznie 100%. Stahler może pozwolić sobie na takie słowa, bo modelowanie statystyczne przeprowadzone przez ośrodek na Obłoku Molekularnym Perseusza dało zadziwiające rezultaty. Podobne do Słońca gwiazdy zawsze rodzą się parami.
To tak zwane oddalone systemy binarne. Pokrótce mówiąc, gwiazdy powstają w odległości 500 AU od siebie (tzn. w odległości 500 razy większej niż od Ziemi do Słońca).
W 60% przypadków tacy towarzysze ulegają rozpadowi. To oznacza, że jeśli nie widzimy w pobliżu żadnego sąsiada, to Nemesis utraciła kontakt ze Słońcem. Tak, gwiazdy ukształtowały się razem, ale potem, pod wpływem sił grawitacyjnych i przyśpieszenia, oddaliły się od siebie. Nie wiadomo, gdzie przebywa teraz gwiazda. Możliwe, że analiza chemiczna najbliższych nam gwiazd da jakąś podpowiedź. To mało prawdopodobne, ale możliwe. Zresztą Nemesis być może jest gdzieś w odległości 500-5000 lat świetlnych od nas. A kandydatów są tysiące.
Rozpad podwójnego systemu następuje w pierwszych kilku milionach lat po tym, jak powstał. Dlatego stwierdzenie, że katastrofy na Ziemi raz na 30 mln lat wywołuje Nemesis są bezpodstawne. Słońce przecież ma co najmniej 4,5 mld lat.